Od tego momentu podróż wyglądała zupełnie inaczej. Choć nadal nie ufni względem siebie nikt już nie mierzył w bothanina a i on sam nie wykazywał podobnych tendencji. Atmosfera była dziwna ale przynajmniej stabilna. Uciekinierzy mieli kredyty i lecieli na statku a bothański agent zabrał sie za przesyłanie danych do deszyfracji.
Cad i Garll obserwowali wydarzenia z boku i naradzali się między sobą. Dla nich cała ta sytuacja musiała być nie mniej dziwna niż dla pozostałych uczestników szalonego lotu. Ich dalsze plany względem trójki tatooińskich uciekinierów były dla zainteresowanych całkowitą tajemnicą. Ostatecznie wcale by się nie zdziwili gdyby właściciele statku uznali, że ich zadanie polega tylko na podwózce w jakieś bezpieczne miejsce. Było też całkiem prawdopodobne, że przemytnicy będą żądać jakiegoś wynagrodzenia za świadczone usługi; to w jaki sposób Garll patrzył na Kittani nie sugerowało innego obrotu spraw.
Łeb Gweeka wymagał opatrunku i tu z pomocą przyszedł Duros Cad. Sprawnie zajął się raną i położył kilka szwów jednocześnie sugerując Gamorreaninowi solidną kąpiel.
- Tak wiesz, mój przyjacielu, dla zdrowia. - Mówił mu gdy szczypcami przeciągał igłę i nić łącząc dwa kawałki grubaśnej skóry głowy Gweeka. - Widzę też, że męczą Cię pasożyty skórne. Fuuuj. Jeden wlazł na mnie. Koniecznie musisz się wykąpać...
Kittani nie bardzo wiedziała co z sobą zrobić po tych dziwacznych negocjacjach z agentem Fena. Najpierw sprawdziła na terminalu w jednej z kajut stan konta podanego przez Borska. Wstrzymała oddech gdy komputer wyświetlał informacje o poprawnym logowaniu i głośno wypuściła powietrze gdy zobaczyła na monitorze zawartość konta. Kwota stu dwudziestu tysięcy kredytów była sumą od której w głowie byłej niewolnicy aż zaszumiało. Wszystko wskazywało na to, że przynajmniej od strony finansowej jej sytuacja się poprawiła. Reszta wciąż rysowała się w nie najjaśniejszych barwach.
Po tym jakże ożywczym odkryciu uznała, że skorzysta z kąpieli (i to jeszcze za nim Gweek wejdzie pod prysznic) i skompletuje sobie jakieś inne strój bo te niewolnicze i kuse wdzianko z pałacu hutta jarla i imperialny płaszcz stanowiły dość dziwaczne połączenie. Miała nadzieję, że znajdzie coś bardziej odpowiedniego na kosmiczne wojaże nawet gdyby miał być to jakiś robotniczy kombinezon.
Gdy wyszła z kajuty wpadła Garlla.
- Słuchaj no... - zaczął gburowaty Sullustianin wskazując ją palcem. - Cała ta szopka jest z Twojego powodu i Twoich kumpli. Wiemy też, że ten futrzak dał Wam jakąś kasę. Myślę, że sprawiedliwie będzie jak za zniszczony warsztat i świadczoną właśnie usługę ratowania dupy ja i mój kolega dostaniemy połowę tego co macie. A słyszałem coś o 120 tysiącach. Trochę jakby się nam należy nie sądzisz?
Gdy Gweek szedł w stronę prysznica usłyszał jak w jednej z kajut Bothanin z kimś rozmawia przez komunikator
- Nie... Proszę Cię Fen. Miałem mieć wolne. Załatwiłem Ci te dane. Po tej akcji na asteroidzie ta miała być ostatnią, a ty mnie znowu chcesz wysłać gdzieś na jakieś zadupie galaktyki... Jesteś nieuczciwy... Tyle Ci powiem. Gdzie mam lecieć? Na Gamorr? Wiedziałem, że mnie tam wyślesz...
IG87F stał sobie z boku analizując otoczenie nie wdając się w jakieś większe dyskusje. Wtedy odkrył coś nietypowego. Postanowił to zbadać.
-------------