Z pozoru proste zadanie nie poszło zbyt gładko. Mnóstwo zużytego paliwa, wyczerpane ogniwa energetyczne, na dokładkę strzelanina ze szturmowcami. Zaraz pewnie zdjęcia łowczyni oraz jej statku trafią do imperialnych baz danych. Na szczęście nie mogli uchwycić ani twarzy ukrytej pod hełmem, ani zdobyć materiału genetycznego pozwalającego odtworzyć rysopis. Co nie zmienia faktu, że raczej szybko na Coruscant nie zawita z powrotem, a najlepiej to w ogóle na razie zniknie z "bardziej cywilizowanej" przestrzeni galaktyki. Oby nagroda za to polowanie była tego warta.
- Kurs: Nar Shaddaa - zawołała na głos, zwracając się do sterującego okrętem autopilota. Właśnie odstawiła Zabraka do izolowanej celi. Malutkie pomieszczenie wyłożone od wnętrza durastalowymi płytami i pozbawione wszelkich dodatkowych wewnętrznych elementów, w szczególności elektroniki. Nie miało punktów zaczepienia ułatwiających ucieczkę. Gdy tylko zatrzasnęły się ciężkie drzwi, ruszyła do kokpitu. Jedna kłopot mniej.
Weszła do ciasnej kabiny. W środku ledwo mieściły się przyrządy sterujące z dwoma siedzeniami dla pilotów, a co dopiero opancerzona sylwetka. Przyzwyczaiła się do podobnych warunków. Nawet jej odpowiadały z nieznanych sobie przyczyn. Zapiąwszy pasy, chwyciła za stery jednak nie odbierając kontrolo komputerowi nad statkiem. Ufała maszynie. Do tej pory nigdy jej nie zawiodła. Na pewno też lepiej orientowała się w labiryntach podmiasta.
Kalejdoskop świateł za iluminatorem powoli płowiał. Wysoko nad horyzontem, na tutejszym odpowiedniku nieba, widniało olbrzymie koło. Przejście między dwoma światami, tym poniżej i tym powyżej. W porównaniu do panującego wszędzie mroku lub półcienia, otwór wydawał się lśnić jasno niczym słońce, a tak naprawdę wpadały nim nędzne resztki światło, które nie zatrzymały się na górze.
"Granica" skierowała się do najbliższego pasa pojazdów zmierzających do wylotu. Podleciała blisko, poruszając się równolegle do kierunku ruchu, ale poza wyznaczoną ścieżką. Reszcie kierowców nie śpieszyło się, aż tak jak łowczyni. Statek zwinnie wymanewrował formujący się tuż przed otworem korek, nurkując w górę do niego, jednocześnie pobudzając wiele klaksonów, okrzyków i wyzwisk za wymuszenie pierwszeństwa.
Kokpit przecinały ruchome smugi rzucane przez regularnie wypełniające tunel lampy ostrzegawcze. Pomarańczowe łuny błyskały coraz szybciej i szybciej, zlewając się coraz bardziej w miarę jak statek przyśpieszał. W końcu szary ferrocement przejścia ustąpił lśniącej w promieniach słońca transpartistali strzelistych wieżowców i drapaczy chmur.
Na razie wszystko było w porządku. Zanim okręt będzie mógł skoczyć w nadprzestrzeń, będzie musiał opuścić studnię grawitacyjną planety. Miała dużo czasu. Rozluźniona obecnym spokojem ponownie wyjęła zabrany od slicera dysk. Cały czas męczyła ją jego tajemnicza zawartość. Próbowała siebie przekonać, że nie powinna. Wtykanie nosa w nie swoje sprawy może skończyć się źle; podobnie jak dla Elku, którego sama złapała; ale wytrzymała. Uruchomiła noszony przy sobie datapad i spróbowała podpiąć nośnik. Przecież i tak się nikt o tym nie dowie, prawda?