- Musi być jakieś inne wyjście. Nie?
Pomięte schematy kanałów znów znalazły się w zasięgu naramiennej latarki Rauss.
- Eeeee... Jasne. Chyba. - przygryzła dolną wargę. - Teoretycznie. Jeśli ten socjopata zechce wywiercić kilka ścian... Musielibyśmy nadłożyć, ale na powierzchni dałoby radę nawet blisko wyleźć od śmigaczy. Dość blisko. Dwa... trzy kilometry dalej. No, tam... - przesunęła palcem po mapie. - Cztery.
- Wiercenie jest szczytne. - MORD uniósł swoją groźną prawicę tuż przed lśniące z podziwu fotoreceptory. - Odbędzie się.
- Cztery kilometry targania łupów po wnętrznościach Nar Shaddaa? - Starbringer pokręcił głową. - Nic lepszego?
Astarith w odpowiedzi kichnęła sobie do wnętrza maski.
- Ooo nie, gdzieś musiało futro wleźć. Pieprzone Ganki. Włochate, kurwa, sukinsyny, żeby alergia, no nie wyciągnę... - mimo usilnych starań, nie zdołała wcisnąć palca pod gumową osłonę.
- Nic lepszego?
- Ma ktoś, ma ktoś chusteczkę?
- Ta. To tutaj.
- Pewna jesteś?
Miejsce, faktycznie, na pierwszy rzut Oczka nie wydawało się ani trochę specjalne. Mokro na łukowatym suficie, mokro pod nogami, mokre ściany wokół. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Rith jednakże utrzymała kciuk w pionie.
- Aha. Wszystko się zgadza. Potrzebujemy wwiertu pięć metrów do góry. Stąd, gdzie stoję. - plasnęła w brunatnej kałuży butem. - I podłoga skarbca będzie otworem.
- Więc? - Kelen ustąpił miejsca MORDowi. - Na co czekamy?
Robot zrobił użytek z repulsorów i wgramolił się na pozycję. Rauss poklepała go po obudowie, na szczęście, on poklepał czubkiem stożkowatego świdra punkt wbicia. Czule, spokojnie, ale z pasją.
- Powiedz mi, krwawisz? Będziesz.
Akcja. Zgrzyt był tak okropny, że Gran aż zgiął się w pół, chowając ucho prawie za kolanem. Ooli dostał w nos skałką z pękniętej ściany i uskoczył za lewą nogę Starbringera. Łowczyni w zamyśleniu przypatrywała się mapie, analizując po raz enty drogę ewentualnej ewakuacji. Chyba zaistniała szansa na urwanie kilometra.
- Gotowe. G-g-gotoweeeee. Gotowe.
MORD zleciał w dół, w deszczu odbijających się od blachy okruchów, i gwałtownie, bez hamowania zaparkował na posadzce obok bandy włamywaczy.
- Niedobrze. Wygląda na awarię. - Oczko przyklęknął na droidem. - Spróbuję coś pogrzebać w bebechach, wy nie traćcie czasu.
Nikt nie oponował. Astarith, Kelen i Jawa wydobyli przywleczone z siedziby gangu wyrzutnie lin i skierowali lufy w stronę nowo wywierconego podkopu. Z każdego z pistoletów wystrzelił oberżnięty profesjonalnie hak, stanowiący zwieńczenie mocno splecionego włóknosznura. Nietrudno było więc zgadnąć, w jaki sposób najemnicy zamierzali zawędrować na górę.
- Ho ho ho. Też byście dostali schizofrenii od tylu kabli. Co my tu mamy... Części z edubota... mobilnej niańki... IT-O... trochę z modeli budowlanych też. Nie kłamali. Prawdziwy składak.
Głos Oczka przygrywał tercetowi w trakcie eksploracji zacienionego magazynu Tiraki. Nerwowe światła latarek skakały od regału do regału, omiatając ułożone na nich ciasno artefakty.
- Co mieliśmy konkretnie zwinąć? - Rauss nachyliła się nad zamkniętym w szklanej gablocie obrazem.
- Najpierw jakieś dwie statuetki. - odparł Kelen, lustrując wzrokiem cyfronotes z listą. - Szukaj tam, przy meblach. Ja rozejrzę się za dokumentami.
Na poziomie kanałów rozległ się przeciągły gwizd.
- Mam coś! Tylko... muszę... przestawić... O.
- Gotowe. Cel osiągnięty. Rozpoczynam działania.
- Jakie... Hej. Hej. Możesz... Hej! Zejdźcie na dół!
Łowczyni była najbliżej otworu, toteż pierwsza pobiegła zerknąć, czemu Granowi zebrało się na panikę. Otóż - umierał. Lekko mówiąc.
MORD strząsnął mięsną mieszankę ze swojego wiertła i przystawił narzędzie do jednej ze ścian.
- Nie mogą wyjść. Nie daj im uciec.
Wokabulator maszyny wypluł z siebie tym razem nie standardowy, monotonny tembr zaprogramowanego służącego, a głos dobrze znany Rauss i reszcie - głos Sireene.
Pokruszony na kawałki blok cegieł ujawnił pordzewiałą rurę. Robot nie przestawał drążyć.
Ściekowa fontanna wytrysnęła z tunelu w podłodze tak szybko, że Rith ledwie zdążyła uniknąć zbryzgania. Fala nieczystości nie przestawała płynąć. Płynęła, i płynęła, i płynęła... Wkrótce, breja odcięła dostęp do kanałów - chyba że wpław - i w samym skarbcu było jej już po kostki.
Włączył się również alarm. Dotychczas mroczna hala rozbłysła światłem reflektorów i zaniosła się wrzaskiem głośników. Pancerne podwoje, za którymi drużyna marzeń była do tej pory niewykrywalna, poczęły otwierać się.
W pamięci Astarith echem rozbrzmiały słowa Falleenki. Grupa ciężkozbrojnych ochroniarzy. Nieprzekupne droidy patrolujące kompleks. Laserowe siatki.
Naszykowała karabin.