Kittani i IG87FMłody zamrugał; tak jakby mu to miało pomóc w podjęciu decyzji. Spojrzał na Kittani potem powoli na IG87F i znowu na brunetkę. Wyraźnie rozważał propozycję jaką zaoferowała.
- Rozumiem, że ten patrol też już nie wróci? A... Albo nie. Nie chcę wiedzieć... - Młody zamilkł na chwilę. - Ok. To ja bym zrobił teraz tak... Wstanę i wrócę do bazy i powiem, że nic nie widziałem, ok? Może tak być? Odczekasz tutaj chwilę i będziesz mogła tam wejść za mną? Eeee... Co Ty na to? Naprawdę nic nie powiem.
Kittani zrozumiała, że chłopak prawie robi pod siebie ze strachu; IG-zabójca mierzący do niego z blasteru z pewnością nie pomagał mu zachować się bardziej po męsku. Jednak czy rzeczywiście mogli mu zaufać? Pierwsze wrażenie podpowiadało Kittani, że chłopak jest takim samym uprzedmiotowionym niewolnikiem jakim ona sama kiedyś była. Tylko, że pierwsze wrażenia mogą być mylące. Co jeżeli młody odnajdzie odwagę i ogarnie się gdy z powrotem znajdzie się wśród swoich? Przecież wcale nie musiał bezgranicznie zaufać Kittani.
- Posłuchaj... - Kittani spojrzała na IG - ten droid jest prawdziwym mistrzem w zabijaniu. I lubi jak jego ofiary przed śmiercią trochę pokrzyczą z bólu. Nie chciej się o tym przekonać na własnej skórze. Wystaw nas. Zrób jeden głupi krok. Piśniesz choćby słówko komuś i jesteś trup. Jasne?
- Ok... Rozumiem. Nie mam zamiaru nic mówić nikomu.
- I zanim pójdziesz. Powiedz mi czego się mogę tam spodziewać?
- Eeee... Za tymi drzwiami jest korytarz. I po prawej...
GweekPrzez dłuższą chwilę nic się nie działo, choć Gweek czuł wyraźnie rosnący niepokój. Nagle gdzieś wśród koron drzew rozwrzeszczał się ptak. Nurra drgnęła zaskoczona a potem odetchnęła z ulgą. Gweek jednak nadal był niespokojny. Ukrywający się w pobliżu ptak nie mógł być powodem tego, że Fart zaczął go ostrzegać.
Coś na nich czyhało w tym miejscu jednak nie było tego widać. Na pierwszy rzut oka.
- Gweek. To ten statek? - spytała Nurra po cichu. - Wygląda znajomo. Ale wiesz co? Nie podoba mi się tu. I komunikator przestał odpowiadać.
Wtedy na trapie statku pojawiła się postać...
Kittani i IG87F... znaleźli opuszczony magazyn w którym się ukryli.
Baza Urpy była starym kompleksem badawczym wybudowanym na dnie wygasłego wulkanu. Powstał za czasów Starej Republiki, jak dowiedziała się Kittani ze starego ledwie działającego już terminalu. Magazyny, w których się schronili, znajdowały się na najniższym poziomie kompleksu; tym najmniej używanym.
Młodzieniec nie wystawił ich. Ba, nawet pomógł przynosząc trochę jedzenia, picia i czysty komplet niewolniczego stroju, jaki nosiły tutaj wszystkie osoby. W skład tego stroju wchodziły maski z niewielkim aparatem oddechowym, bowiem dość agresywne opary wydobywające się z popękanych ścian i zarodniki grzybów stale unoszące się w powietrzu powodowały silne reakcje alergiczne i podrażnienia oczu i górnych dróg oddechowych.
Dzięki temu mogła w spokoju poruszać się po kompleksie i nie wzbudzać niczyich podejrzeń. IG również bez większych problemów mógł krążyć po bazie jednak nie mógł targać ze sobą całej swojej broni; ta musiała zostawać w magazynie.
I tak minął im prawie cały dzień; na wstępnym rekonesansie. I choć nie mieli wiele czasu udało im się ustalić parę faktów. W kopalni pracowali niewolnicy. Wydobywali żółty kryształ i pył z wulkanicznych ścian, który był najważniejszym składnikiem produkowanego w tym miejscu narkotyku. Pracowało przy tym wielu niewolników. Sama praca jak i warunki do życia w tym miejscu były straszne i ciężkie. Najgorzej mieli Ci, którzy bezpośrednio zajmowali się wydobyciem. Lepiej sytuowani byli (w kolejności): strażnicy, nadzorcy i pracownicy laboratorium. Jednak różnica nie była wcale duża. Nastroje wśród załogi były raczej ponure choć ze względu na surowe kary nikt nie myślał o jakiejkolwiek formie buntu. W ogóle, mało kto myślał. Niewolnicy wydawali się być apatyczni i chyba tylko chłopak wydawał się być "trochę żwawszy". Opary Żółtego Kryształu musiały wpływać na osobowość a maski wcale nie musiały przed tym chronić.
Dowiedzieli się też, że Urpa zamknął się w swoim prywatnym skrzydle i że wieczorem odbędzie się tradycyjny apel.
Wtedy to właśnie po raz pierwszy zobaczyli Urpę Lossa.
***
Przez rozsunięte połowy dachu widać było rozgwieżdżone niebo a na nim dwa księżyce Gamorry. Ich blask był niemal jedynym źródłem światła w wielkim wulkanicznym leju. W grocie panowała absolutna cisza - nie licząc może echa nocnej dżungli. Na różnych pomostach i skalnych półkach stali chyba wszyscy pracownicy Urpy (w tym też Kittani i IG87F). Natomiast na wielkiej płycie zastygłej magmy, która była centralnym punktem tej dziwacznej areny, ustawiony został podest na którym rozsiadł się Urpa Loss. Hutt, w typowy dla swej rasy sposób, z wyższością wysłuchiwał meldunków i zajadał się podstawionymi pod nos przekąskami.
Urpa był brzydki. Nawet jak na standardy tych ślimaczych istot. Wielka ukośna blizna biegnąca przez jego twarz w groteskowy sposób rozsuwała oczy od siebie i dekorowała usta bulwiastą krzywizną. Sam Urpa miał bardzo wysoki i piszący głos; w niczym nie przypominał huczącego basu Yarla.
Większa część raportowania była w pewnym sensie nudna i niezrozumiała dla Kittani. Jej emocje zmieniły się o sto osiemdziesiąt stopni dopiero w momencie gdy Hutt przemówił do niewolników.
- Na zakończenie - zaskrzeczał Urpa - mam dla Was wszystkich komunikat i prośbę. Gorącą. Wiecie co to oznacza, prawda? Więc: jeżeli ktokolwiek zobaczy coś podejrzanego w bazie proszę od razu donieść to gdzie trzeba, jasne? Doszły mnie pewene niepokojące słuchy i chyba ktoś czyha na moje życie... Prawda Theon? Podejdź do mnie przyjacielu. I ten Twój niebieski kolega też niech przyjdzie.
Wtedy z grupy osób stojących najbliżej Hutta wyszedł Theon i Cad. Za nimi ruszył czerwono skóry Twi'lek. Pomimo znacznej odległości Brunetka dostrzegła jak Cad miał na dłoniach kajdany. Pochód zatrzymał się przed łożem Urpy.
- Theonie, mój wierny druhu. Ze względu na naszą długą przyjaźń i wierność oszczędzę Ci wysiłków. Mów prawdę. Gdzie jest reszta tej załogi, kim są i czego ode mnie chcą. Odezwiesz się tym razem, czy nadal będziesz milczał?
Theon milczał. Nie odpowiedział nic.
- Dobrze więc - skrzeczał dalej Urpa - a Ty Durosie Cadzie z zakładu Automatron z Tatooine. Gdzie jest, powiedz mi, Twój partner? Ten Sullustianin. Albo ta. Jak jej tam... Kittani?
Cad westchnął. I nie odpowiedział nic.
- Dobrze więc. Nie chcieliście skorzystać z ostatniej szansy.
Urpa delikatnie tylko skinął głową.
Czerwonoskóry skoczył do przodu i w jednej chwili rozciął Cada i Theona czerwonym mieczem świetlnym na pół.
Gweek... czerwonoskórego Twi'leka.
- Czuję Cię... Czuję Twoją obecność. - Powiedział i zaczął rozglądać się po ścianie dżungli wypatrując swojego przeciwnika. Gweek wiedział, że obcemu chodzi o niego. Czuł to.