Michael stał w oczekiwaniu na atak, całe swoje skupienie kierując ku obronie. Dawno tego nie robił, jednak wyuczone techniki pozostawały w podświadomości i wystarczyła chwila, by odpowiednio zespolił się z Mocą. Stał i czekał. Właściwie nie zważał na panujący półmrok, oświetlany jedynie blaskiem miecza świetlnego. Wzrok w przypadku tego stwora ledwo nadążał, musiał więc skorzystać ze wszystkich zmysłów, połączonych w nurcie Mocy.
Wyczuł nadchodzący atak z prawej. Stwór wystrzelił w niego niczym pocisk. Bix stojąc spokojnie do ostatniej chwili, jednym szybkim ruchem odwrócił się w jego stronę, wykonując cięcie od dołu, z zamiarem rozcięcia stwora na dwa wijące się kawałki. Ten zaskoczony tak szybką reakcją ofiary, wygiął się nienaturalnie, próbując odskoczyć jeszcze w locie. Jego cel był jednak teraz równie szybki. Klinga miecza otarła się o coś, co mogło być podbrzuszem stwora, ten wierzgnął, próbując zmienić kierunek lotu i uderzył w szafę sterującą tuż przy drzwiach. Bix szybko doskoczył do niego, chcąc zakończyć to póki stwór jest osłabiony. Ten jednak zrezygnował z ucieczki i widać postawić wszystko na jedną kartę. Ponownie rzucił się na ofiarę ze świetlną klingą, wprost do gardła. Bix był jednak przygotowany. Wykonując unik w bok, jak w zwolnionym tempie widział już bestię przesuwającą się w locie obok niego. Wystarczył jeden ruch miecza, a pod jego stopy upadło rozczłonkowane wijące się ciało.
Niemal w tym samym momencie Michael poczuł niesamowity ból, jakby z chwilą śmierci stwora, którego najwyraźniej zrodziła Ciemna Strona Mocy, wszystkie negatywne emocje zostały uwolnione. Czuł obezwładniający go napływ gniewu, strachu i cierpienia. Paraliżujący ból odebrał mu władzę w mięśniach i po raz drugi w ciągu tego dnia Bix padł nieprzytomny na kolana. Ostatnim, co zdążył zrobić, to wyłączyć swój miecz świetlny, a potem nastała ciemność.
Słyszał wołania o pomoc. Kilka głosów, proszących go o ratunek. Przed oczami zamajaczyło mu kilka twarzy. Jakiś chłopak ogarnięty płomieniami, którego po chwili zastąpiła piękna uśmiechnięta dziewczyna. Uśmiech zniknął z jej twarzy, zastąpiony przez wyraz przerażenia. Zaraz obok niej klęczał ranny człowiek. Człowiek trzymający miecz świetlny. Zniknął jednak tak szybko, jak się pojawił, a na jego miejsce pokazały się kolejne dwie postacie. Mandalorianin w czarnym pancerzu, poprzecinanym pomarańczowo- żółtymi liniami kroczył ku młodemu chłopakowi, ukrywającemu się za skrzyniami. Ognisty ptak wymalowany na zbroi łowcy nagród objął chłopaka płomieniami i...
- Ej, żyjesz?! Pobudka! - Bixa obudził brutalnie głos kapitana. Zdążył tylko zauważyć, że nadal leży na brzuchu w maszynowni, z ręką trzymającą rękojeść miecza schowaną pod sobą. - Chłopaki chodźcie, pomóżcie mu! Zajebał skurwysyna, ale znowu zemdlał. Bix, to cię kurwa kiedyś zabije.