- Kapitalny remont będzie nas kosztował koło 40000 kredytów. I tak mieliśmy szczęście że Huttowie dołożyli nam połowę by doprowadzić kanonierkę do jako takiego stanu używalności. Ale nie martw się, przy dobrych wiatrach i paru misjach uda się doprowadzić „Silver Queen” do dawnej świetności. – odparł Quinlan do Shadry usłyszawszy jej marudzenie. Nie chciał przypominać, że wydał wtedy z własnej kieszeni 12000 kredytów na kupno części, spłukując się niemal całkowicie przez co musiał dogadywać się z Huttami.
Pojawienie się jednostek na radarze zaniepokoiło Quinlana, który zaczynał właśnie manewr lądowania i zwolnił znacząco. Nadlatywały od tyłu i odruchowo położył dłoń na manetce gazu, obserwując wskazania komputera. Pierwsze mrugnięcia ostrzegawczej lampki o ułamek sekundy uprzedziły reakcję chissa, który pchnął manetkę do oporu i wykonał gwałtowny zwrot w lewo wykonując beczkę. Kadłub zatrząsł się i jęknął przy nagłym przeciążeniu, niejako przypominając właścicielowi że nie jest już taki najmłodszy i potrzebuje remontu.
- Włącz osłony i uruchom uzbrojenie! – rzucił w kierunku togrutanki, a potem dodał
– ErSeven, ich przynależność. Chcę wiedzieć kim są lub jakie mają oznaczenia. Ściągał stery do siebie i wyrywał ostro świecą w górę, chcąc jakby wykonać pętlę. Myśliwce były szybkie oraz zwrotne i wchodziły mu na ogon, dlatego Quinlan chciał je wymanewrować. Zmienił jednak ten plan w obliczu nadciągających rakiet. Będąc na szczycie manewru obrócił kanonierkę półbeczką z powrotem brzuchem do dołu* i runął w dół ścigany przez sforę rakiet. W ostatniej chwili gdy rakiety miały go dosięgnąć odbił w lewo i znów w górę, zostawiając za sobą eksplozje wbitych w lodową powierzchnię pocisków. On sam nie miał rakiet, ale potrójne działka powinny w zupełności wystarczyć na tych przeciwników. O ile tylko wejdzie im na ogon, co mogło być trochę trudne. Wiedział już że jego kanonierka ma pazur pod względem szybkości i zwrotności… a raczej powinna mieć gdyby była w pełni sprawna.
Seria z działek wstrząsnęła kadłubem „Silver Queen” a alarm osłon zawył rozpaczliwie, gdy jeden z myśliwców trafił ich gdy na chwilę wyrównali lot. Quinlan znów wykręcił lewo by natychmiast zmienić kurs w prawo i wejść w ciasny zakręt z jednoczesnym wznoszeniem. Zmuszał w ten sposób przeciwników by podążali za nim w górę by go dorwać i to też próbowali, bowiem promienie laserów co rusz przecinały niebo wokół kanonierki czasami ją trafiając, coraz bardziej nadwyrężając osłony. Vaksai zyskał sporą przewagę nad pozostałą dwójką dzięki swej szybkości, co też chiss zamierzał wykorzystać. Zwłaszcza że Kihraxzy został dużo poniżej jakby w oczekiwaniu na zamknięcie się pułapki i atak od dołu gdy ich kumpel uderzy od góry w osaczoną i uciekającą ofiarę. Pilot Vaksaia w końcu znalazł się nad kanonierką i wykręciwszy odpalił w jej kierunku kolejne dwie rakiety. Quinlan był już jednak na to gotowy, bowiem gdy tamten zawracał on również to zrobił i runął w dół wprost na nadciągające Kihraxzy.
- Osłony na dziób. – rzucił do dziewczyny, a ta odruchowo wykonała polecenie by po chwili na jej twarzy wykwitło przerażenie na widok ostro strzelających z działek dwóch maszyn. Włączył się znów alarm ostrzegający o nadciągających pociskach, ale chiss skupił się na zbliżających się w zastraszającym tempie myśliwcach przed nim. – Zabawimy się w tchórza cwaniaczku. – rzucił gdy kolejne laserowe strzały zaczęły trafiać kanonierkę. R7 piszczał alarmująco coś na temat rakiet i zderzenia, ale Quinlan nie zwracał na to uwagi. Zamiast tego w ostatniej chwili wykręcił beczkę odbijając w prawo, a pędzące rakiety trafiły prosto w nadciągający myśliwiec roznosząc go na strzępy.
- Jeden mniej, zostało dwóch, osłony przerzuć na rufę. – rzekł do Shadry, ale gdy to nie zostało zrobione spojrzał na dziewczynę. Siedziała wbita w fotel, zszokowana tym manewrem.
– Shadra!!!! – wrzasnął co nieco ją przebudziło z letargu.
– Spokojnie, jeszcze żyjemy. Osłony na rufę. – dodał już normalnym głosem a togrutanka wcisnęła kilka przycisków w swoim panelu. Te kilkanaście sekund zwłoki było jednak cenne i brakło ich, gdy kolejna laserowa seria wbiła się w nieosłonięty kadłub. Następnie dwie celne przyjęła już na siebie osłona, ale kanonierka zwolniła, co mogło wskazywać na uszkodzenie lub przeciążenie napędu… znowu.
- Dość tej zabawy w berka. – warknął Quinlan gdy znów oba myśliwce znalazły się za nim. Wyrównał lot na kilka sekund, po czym gwałtownie cofnął manetkę gazu do minimum niemal zatrzymując kanonierkę. Przeciwnicy przemknęli nad nim zaskoczeni manewrem i to wystarczyło dla Ras’jualla, który znów dodał gazu i siadł na ogonie Vaskai jednocześnie strzelając w jego kierunku z działek. Burza błyskawic omiotała rozpaczliwie manewrujący myśliwiec, który w końcu oberwał trzykrotnie, tracąc jedno ze skrzydeł. Tuż po tym wpadł w korkociąg i ze smugą dymu runął w dół by roztrzaskać się po chwili o lodowiec. Quinlan zawrócił kanonierkę w kierunku ostatniego przeciwnika, ale ten stracił najwyraźniej zapał do walki i pruł już ostro jak najdalej od pola walki schodząc nisko nad ziemię. Na początku chciał go ścigać ale szybko zrezygnował z tego pomysłu. Musiał naprawić uszkodzenia, dostarczyć skrzynie oraz wypełnić zadanie. I może przy okazji dowiedziałby się dla kogo pracowali napastnicy. Z drugiej strony nie był pewien czy to czasem ci na dole nie nasłali na niego paru pilotów.
- Jakieś wieści z dołu? Próbowali się z nami skomunikować? – spytał i spojrzał na dziewczynę, która gdy walka się skończyła wyglądała już lepiej.