Wyjście na miasto było niczym koszmar z przeszłości. Nicci nie potrzebowała zbyt długo znosić upokorzeń, by przypomnieć sobie cień wspomnień.
Sam Aluw i Ron, łóżkowi przyjaciele Bubu zdecydowanie zmienili swoje nastawienie do jej osoby, gdy ujrzeli co pozwoliła sobie uczynić. Kobieta stwierdziła, że chyba nawet z zemsty za jej intruzję podczas tamtego aktu, zaczęli ją traktować tak jak tamtą drugą kobietę. Zielonoskóra Twilekanka zdawała się być jednak obyta z takim traktowaniem, a Chisska podejrzewała, że nawet to się tamtej podoba. Niewolnica z wyboru?
Obrazy słowne spływały po niej jak deszcz po szybie, jednakże to bezpośrednia zbereźność wobec jej osoby była dla niej celnym ciosem. To było jak życie niewolnicy, empiryczne przypomnienie jak to kiedyś było. Ekipa ze statku natrafiła na znajomych w klubie w ramach typowej ich aktywności. Tam jakiś Nautolan i dwóch Ludzi zasiadło z jej grupą przy jednym stole. Popaprańcy wyglądem przypominali jakichś dziwaków, którym przydałaby się jednorazowa wizyta u grabarza, wedle gustu Nicci. Nadmierny piercing i tatuaż na tatuażu, gdyby nie brak rogów, to by pomyślała, że to jacyś koślawi Zabracy. Fryzury rzeczywiście oryginalne, ale z pewnością lepiej prezentowaliby się bez tej szopy. Do tego widać nienaturalnie napakowani. Najgorsze było to, że Aluw, dla którego Nicci była niby niewolnicą, została przez niego pożyczona jednemu z nich.
Kazano jej usiąść na kolanach, a następnie została sznurkiem przyciągnięta siłą do piersi człowieka. Cuchnęło od niego potem, jakąś przyprawą i alkoholem, a jego ręce nie próżnowały w podróży po jej ciele. Emocje, zaczęły się w niej kotłować. Ile by dała by gnoja zagryźć. Tak po prostu, a potem patrzyć jak się wykrwawia i prosi o pomoc. Miała wytrzymać, to się starała. Próbowała go to ignorować, to jednak udawać. Nie szło jej to najlepiej. Facet zaś wyczuł budujące się w niej napięcie i błędnie je zinterpretował, że się jej to podoba. Chwycił dłonią za jej usta i wcisnął do nich swój palec.
- Bubu? Widzę, że wznowiłeś praktyki. Kogo żeś ubił, że masz kasy na takie słodyczki? - zaśmiał się na głos i jakby rozjuszony podołał temat, który zrodził mu się w naszprycowanej prochami głowie
- Pożyczę ją sobie na chwilę co?
- Jasne, nie ma problemu Tonny! - wypalił Aluw. Bubu przybrał dziwny wyraz twarzy. Nicci popatrzyła na niego z nadzieją, że zaprotestuje, ale najwidoczniej nie było na to szansy. To był element wspomnianego kamuflażu. Bubu trzymał się planu, aż zanadto, w końcu dla niego to nie była nowość. Zaś sam facet nie potrzebował by mu powtarzać. Pociągnął za sznurek, gdy wstawał, a kobieta sama wpadła mu w szerokie ramiona. Wiedziała co ma się właśnie zdarzyć i zaczęło ją to powoli przerastać. Zaczął prowadzić Nicci w ustronne miejsce w klubie, czyli do osobnego pokoju na prywatny striptiz. Kobieta czuła się jak w transie i szła za człowiekiem jak zwierze na smyczy. Wspomnienia zaczęły napływać strumieniem, a świat rzeczywisty stał się tłem.
Przyparł ją do ściany i wcisnął język w jej usta. Czuła jego przyśpieszony oddech, smak wódki oraz papierosów i czuła wędrujące coraz niżej dłonie. Zaczęło jej się zbierać na płacz i w końcu rozpłakała się, gdy wcisnął w nią swoje palce.
Facet może i był napalony i pod wpływem, jednak przestała go sytuacja kręcić, gdy kobieta po prostu zasłoniła dłońmi twarz i zaczęła łkać. Liczył na napaloną do granic możliwości siksę, w końcu tak wyglądała. Dostrzegł w końcu, że się pomylił i nieco spanikował, zostawiając kobietę, która usiadła pod ścianą i ukryła swoją głową w kolanach i rękach.
- Alow? Coś z nią jest chyba nie tak. Rozpłakała się. Nie napierałem. Myślałem, że chce. Nie chciałem wam chłopaki... - Bubu tym razem zareagował od razu
- Nowa jest w te klocki. Wiesz... spanikowała. Zaraz ją pozbieram i nauczę porządku. - przerwał i oznajmił spokojnym głosem Bubu i ruszył ku Nicci
--------------------
-
Gdziekolwiek się udasz swoimi myślami jesteś tutaj. Tu i teraz. I nic tego nie zmieni. Zaczniesz w końcu myśleć i robić co każę, albo będę kontynuował. Masz wybór. Albo znajdziesz w moich poleceniach przyjemność, albo znajdziesz w konsekwencjach zaniechania ból.A Nicci w tej kwestii nie chciała od razu się przełamać. W tak młodym wieku, dobrze wychowana, miała poczucie własnej godności i szacunku do swojej istoty. Kobieta obdarta ze swojej tajemniczości to nie kobieta, a tylko obiekt aktu, niczym tryb w zwykłej maszynie. W końcu uległa presji Zaxho i stała się kurtyzaną na potrzeby powierzonych misji. Szkolenie zabójcy dotyczyło i tego intymnego obszaru jej egzystencji. Musiała zostać obdarta ze wszystkiego, jeśli nie miała czuć żadnych skrupułów. Nigdy jednak nie znalazła w tym radości, a tylko i wyłącznie ból, który jakby stawał się wybawieniem w trakcie. Spaczony fetysz stał się jedyną drogą by przez to przebrnąć w miarę łatwo i jak się okazywało po serii praktyk... przyjemnie.
--------------------
Rehelsei jednak nie chciała powrotu do przeszłości, zaprotestowała. Nikt jej do tego nie zmusi, acz poczuła jak wali się pod nią grunt. Nie mogła wstać. Chciała już być w domu z powrotem przy stole z uśmiechniętymi twarzami braci i rodziców. Chciała być z powrotem na Celwis. A była tak daleko... tak daleko. Odległością i czasem... Nie chciała znów zabijać... dla kogokolwiek...
***
- Rehelsei! Re! - Bubu widząc, że kobieta nie reaguję i szepcze coś do siebie pod nosem, wziął ją w objęcia i pozwolił płakać. Głaskaj jej głowę i mówił uspokajające słowa. Kobieta zdawała się być nieszkodliwa, ale również twarda. Tymczasem wymiękła zupełnie i czuł się za to po części odpowiedzialny. No i żeby mu się pracodawca nie zepsuł. Znowu będzie bezrobotny, a pięć tysi przygarnąłby. No i dała mu dużo swobody i dozy zaufania, zasłużyła na dobre traktowanie.
- Trochę przegiąłem... moja wina. Serio byłem pod wrażeniem, że się na to piszesz. Ty to nie ja. I też źle odgadnąłem Twoje poruszenie, jak byłaś przy Tonnym. Chodź, wrócisz do nas. Potem od razu idziemy do Pew Pew. Gość nas ubierze i spadamy.Kobieta ogarnęła się po chwili. Słowa Aqualisha miały w sobie coś budującego. Zależało mu by jej się udało, a nie znali się długo. Przejmował się jej losem, czy może pieniędzmi, które mu obiecała. Nie ważne. Uśmiechnęła się na oznakę, że już jest dobrze
- Wybacz Bubu... trochę mnie to przerosło... przypomniało mi się parę rzeczy - wyszczerzyła zęby i otarła oczy.
- dokończmy co trzeba i spadajmy stąd - powiedziała i opuściła wzrok
- Dzięki - dodała po czym ruszyła za mężczyzną. Umysł na nowo skupił się na zadaniu. Czuła się głupio, ale doszła do wniosku, że nic ją już bardziej nie upokorzy. Nie pozostało jej nic innego jak udawanie, że się nic nie stało i granie słodkiej idiotki dalej. Tym razem skuteczniej. W końcu mogła zaoponować lub rozegrać to jakoś.
Faceci przy stole przywitali ją spojrzeniem. Kobieta podeszła bliżej do Tonnego. Nie spojrzała mu w oczy i załgała słodko, że przeprasza i nie chciała. Dała mu buziaka w policzek i obiecała, że następnym razem na pewno. Wszystkim humor od razu się poprawił. Towarzystwo dokończyło pić drinki i w końcu się rozeszło. Pięcioro istot w końcu dotarło do Pew Pew'a.
Na przywitanie uśmiechnęła się "szczerze", łudząc się, że tyle wystarczy, ale gdy zobaczyła, że ręka obcego wylądowała w pobliże krocza Rona, pogodziła się z faktem, że nie obejdzie się bez kolejnego molestowania. A pocałunek Caamasi był przerażający. Aqualishe do tego mieli żuwaczki. Chissce zebrało się na wymioty, gdy ekscentrycznie ubrany obcy podszedł do niej. Korciło ją by sięgnąć po moc i po prostu zniknąć. Ten jednak nie znał jej jeszcze i obył się całkiem delikatnie, porównując dotychczasowe przeżycia. Właściwie pozytywnie nastawiony Pew Pew, przytulił się tylko do niej i dotknął ryjkiem jej usta, a trafnie dostrzegając, że kobieta tak na prawdę się krępuje, nie posuwał się dalej. Skupił się szybko na swoim honorowym gościu...
Patrzyła przez chwilę jak Caamasi "brał miarę". Odwróciła wzrok. Miała ochotę właściwie wyjść i nie przeszkadzać im w tym na co się zapowiadało. Wnet rozejrzała się po strojach szeroko rozstawionych na całej powierzchni obiektu, w końcu była już blisko. Wszystko było jakieś zwariowane na pierwszy rzut oka. Ubrania, jeśli można było w ogóle to tak nazwać, o nadawały się co najwyżej dla prostytutek lub cyrkowców. Gdzie jakaś prosta w kroju spódnica, jakiś piękny w swej klasyce żakiet. Same udziwnienia. Znalazła w końcu coś co nadawało się do ubrania. I w tym momencie znaleźli ją Pew Pew i Bubu w nowym garniturze.
Jego strój mógł przejść, ale trzeba było coś zrobić z jego... kulami, bo wyglądało to okropnie i niesmacznie. Nie liczyła na to, że uda jej się uargumentować zmniejszenie wcięcia nie zdradzając celu tego wszystkiego. Sama zaś nie zdążyła nawet wypowiedzieć zgrabnie uzasadnionej obiekcji, kiedy to krawiec artysta rzucił się na gablotę i wyjął kreację, której przyglądała się Nicci.
Już myślała, że znajdzie tutaj coś godnego jej uwagi, acz prędko odrzuciła pochopne wnioski. W tej kreacji będzie jej widać pośladki i po części genitalia...
Jej umysł jednak natychmiast przyśpieszył, oczy rozszerzyły się, a czas niesamowicie zwolnił, gdy zobaczyła po co sięga pokręcony Caamasi.
- Panie Pew Pew! - ledwo powstrzymała się od krzyknięcia, nie mówiąc już ile razy trzymała na wodzy swoją żądzę mordu tego dnia. Jak wróci na statek to sobie jakoś odreaguje. Obiecywała sobie raz po raz. Obcy jednak zatrzymał się widząc nagłą reakcję kobiety. Zwrócił na nią swoją uwagę.
Uśmiechnęła się słodko i przechyliła lekko głowę prezentując się w tej zwyrosukni niczym gustowna szlachcianka.
- Panie Pew Pew - uczyniła ukłon pełen gracji, na który zasługiwali tylko sami królowie. Starała się pokonać artystę jego własną bronią, zanim ten wykończy ją tym kolejnym strojem. A była w stu procentach pewna, że może być tylko gorzej. Znacznie gorzej.
- Uniżenie proszę, o wysłuchanie mojej racji - zachowywała pełen takt ugięcia kolan i nawet dykcję, niekiedy spotykaną na wytwornych arystokratycznych spotkaniach. Wyprostowała się wnet z kobiecą gracją i posłała mu zmysłowe spojrzenie
- Bardzo podoba mi się ten strój i zamysł jak mnie prezentuje. Z przodu prezentuję mur gustu, klasycznej powagi i wyniosłej osobowości. Widzowie jednak oglądając się ze mną oszaleją na znak prymitywnej zachęty. Prymitywnej, acz w swej prostocie skutecznej. Kontrast wyprowadzi rozmówców z równowagi, nikt mi się nie oprze. Mężczyźni będą chcieli ze mną obcować, acz znów się zmierzą z murem gustu jak podejdą bliżej. Będą musieli stanąć na paluszkach by mi dorównać, a z drugiej strony nie będą mogli odpuścić widząc jak się od nich odwracam. Poezja prawdziwego kunsztu. Kokieteria najwyższego lotu - uśmiechnęła się szelmowsko mówiąc ostatnie zdanie. Dobrze, że potrafiła łgać i pochlebiać bez przymrużenia oka ze "szczerym" uśmiechem na twarzy. Słodycz pochwał trafiała celnie do uszu zachwyconego uznaniem Caamasi, aż przekrzywił głowę, analizując słowa. Rehelsei widząc, że trafiła w czuły punkt podjęła temat dalej.
- Widzisz wybieramy się z Bubu na gustowną imprezę, zlot elit z wyższej pułki. Chcemy przedstawić akcenty wyrafinowania, niekoniecznie sztukę w pełnej swej osobowości. Myślę, że do stroju Bubu przydałaby się mała poprawka. Wcięcie jasno sugeruje niepodważalną męskość osobnika i sam obcisły krój jednoznacznie sugeruje jego piękno, acz bezpośrednia prezencja jego klejnotów nieco rujnuje efekt. To tak jakby wyrzucać perły przed Banthy. Powinieneś zmodyfikować strój o ten jakże istotny detal i dodać postaci naszego przystojniaka element tajemniczości. Tak jak w moim stroju, przód mam właściwie zakryty, tak i w przypadku Bubu nie wszystkie karty powinny być na wyciągnięcie wzroku. W końcu będziemy parą. Myślę, że rozumiesz koncepcję zamysłu.- skończyła mówić, licząc że to wystarczy i że Bubu również ją wesprze w starciu. Chciała już wrócić na statek i zamknąć się w kajucie.