przez Saine Kela » 28 Lis 2017, o 14:30
Nagły kontakt z jej złą częścią, mocno wytrącił Mirax z równowagi. Była w szoku, bo prawie już zapomniała o zdarzeniach na Taris, a przynajmniej miała tyle rzeczy na głowie, że zwyczajnie nie było czasu na głębsze przemyślenia i zastanawianie się. Wstrząsnęło to nią porządnie i sprawiło, że musiała powrócić do tej sprawy, choć bardzo nie chciała. Pomimo tak wielkiej odległości nadal nie była bezpieczna, a co więcej, czuła się kompletnie bezsilna. Niczego nie mówiła Tori, bo to nic by nie zmieniło, ale za to mogła zacząć działać w inny sposób.
Podróż jaka ich czekała potrwa co najmniej kilka dni. Wprawdzie nie była to duża odległość, ale gęsta dżungla skutecznie ich spowalniała, do tego nastolatka dźwigała ich zapasy, przez to też szła wolno i musiały często odpoczywać. Nie było to wygodne, ale dzielnie szły posuwając coraz dalej i przebywając kolejne kilometry. Mirax postanowiła też, że będzie musiała wrócić do treningu. Nie była to łatwa decyzja.
Została pozbawiona mistrza, który ją zdradził, ale który mimo wszystko wiele ją także nauczył i do końca w nią wierzył. Miała część jego wiedzy, choć zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo wiele jej jeszcze brakowało. Do tego jeszcze pamięć mistrzyni Jedi, której działo zajęła. Jak się zorientowała, umiała władać doskonale mieczem świetlnym, ale co jeszcze miała w zanadrzu? Kim była? Jak się nazywała? Mirax żałowała, że tego nie wie, chciałaby choćby częściowo jakoś się jej odwdzięczyć, nawet przez pamięć.
Spięła się w sobie i choć boleśnie była świadoma swoich ograniczeń, musiała wykorzystać całą wiedzę i zdolności jakie posiadała. W trakcie odpoczynków postanowiła wrócić do medytacji, której uczył jej Mistrz Ind'yk. Otwierała się na Moc i skanowała otoczenie, przewijała się wokół, poznawała każdy szczegół, roślinę, najmniejsze zwierzątko. Czuła życie tętniące z dżungli, cykl życia i śmierci, głód i pierwotny instynkt drapieżników oraz strach i wolę przetrwania całej reszty. Czuła to wszystko, jakby sama była tego częścią. Sięgała coraz głębiej, zatapiała się w Moc i zgodnie z poleceniami nieżyjącego już mistrza starała się pojąć naturę rzeczy, dotknąć jej, zrozumieć, kontrolować. Jeszcze w czasie treningów na Taris szło jej to kiepsko, ale Ind'yk nie dawał za wygraną, a ona teraz była zdesperowana.
Medytowała, gdy Tori odpoczywała albo spała. Chciała też trenować i władanie mieczem. Starała sobie przypomnieć kolejne ruchy, niemal jak w tańcu wykonywać krok za krokiem. Czasem robiła to gdy mała spała, czasem dziewczyna obserwowała ją i dziwiła się. Nie chciała tylko polegać na pamięci mięśnowej i na tym, że nagle coś jej się uda nie wiadomo jak. Chciała mieć pełną kontrolę nad swoimi czynami i mieć pewność, co do swoich umiejętności. Nie chciała polegać na szczęściu.
Nie ma czegoś takiego jak Jasna i Ciemna Strona. - przypominała sobie słowa mistrza. -Mam kierować się głosem swojego wnętrza i wsłuchiwać się w Moc, rozumieć otaczający mnie świat, wiedzieć co się wokół mnie dzieje i kim się osoby, które znajdują się wokół mnie. Każde działanie rodzi konsekwencje, korzystanie z Mocy niesie konsekwencje. Kontakt z żywą Mocą, zrozumienie jej... Starała się przypomnieć wszystkie nauki mistrza i doświadczenia, przez które przeszli oboje, to czego sama się nauczyła, czasem bardzo boleśnie.
Czas więc mijał dość monotonie. Podróż, przerwy na jedzenie, na spanie, medytacje, trening walki i opanowywanie ruchów, w trakcie którego też wchodziła w swego rodzaju trans. Przypominanie sobie kolejnych nauk, ciągła czujność i pilnowanie okolicy. Starała się też wspierać Tori, czasem używała Mocy by podtrzymywać ich ekwipunek, który dźwigała dziewczyna, a który lekki nie był. Mirax weszła już w taki tryb działania, który powoli wchodził jej w przyzwyczajenie. Do tego nie wiedzieli, gdzie dojdą, co za tym idzie, czujnym trzeba być podwójnie.
GG: 6687478