-Luke jest świetny. Tu już chyba wszystko było powiedziane.
-Rose jest beznadziejna. Naprawdę myślałem, że ta postać ma tylko przekazać jakąś lekcję typu "czasami trzeba pozwolić osobom których kochasz odejść" czy coś takiego Finnowi... Niestety się myliłem. Mechanik znikąd która pilnuje kapsuł ratunkowych powinna mieć chociaż ciekawą historię, a nawet śmierć jej... kto to w ogóle był? Siostra chyba... Nie pamiętam, tak nudne to było.
-Phasma to niewykorzystany potencjał. Tym bardziej, że czytałem komiks (choć jeszcze nie książki), który przedstawił ją jako ciekawą postać. Plus tylko za to, że Finn nie wygrał w bezpośredniej walce, a zaatakował ją od tyłu w czasie kiedy strzelała do Rose. Niestety. ale chyba rzeczywiście jest "Boba Fettem nowej trylogii". Łącznie z tym, że mało w filmach robi, ale w innych mediach jest świetna.
-ten haker z Canto Bright (DJ? Czy jak tam mu było): nie wiem co o nim sądzić. Jeśli chciał tylko pieniędzy, to dlaczego pomógł rebeliantom oddając tę zaliczkę? Myślałem, że to miało właśnie symbolizować rozwój postaci, choć może wciąż to oznaczać jeśli pojawi się w epizodzie IX. No i skąd on wiedział o planie Ruchu Oporu, jeśli nawet Finn i Rose z którymi przyleciał o nim nie wiedzieli?
-Snoke: postać, która mówiąc szczerze bardzo mi się spodobała. Po pierwsze, wydaje mi się wyjątkowa. To już nie standardowy "zły sith" Jakoś kojarzy mi się z jakimś bossem przestępczym. No i w sumie jego śmierć też jest ok. Najpewniej zakończyła się jego rola w filmie, a zabiła go zła interpretacji myśli Kylo Rena - co może podkreślać konflikt w nim. On sam nie wiedział, czy jego największym wrogiem jest Rey, czy Snoke.
-Leia: film mnie zaskoczył tym, że nie zginęła. Naprawdę myślałem, że w tej scenie na mostku ona zginie, a jej powrót na pokład był niespodziewany.
-scena z żelazkiem: 9.5/10 Te 0.5 punkta traci przez to, że nie mogłem znaleźć jej na YT... Ale duża część pozostałych elementów komediowych nie wyszła zbyt dobrze. Te pingwiny (nie chce mi się sprawdzać jak się nazywały Prog? Porg?) mnie co najwyżej denerwowały.
-Jest tu za dużo niepotrzebnych/niepotrzebnie długich scen. Canto Bright trwało za długo, a scena w jaskini z Rey jest niepotrzebna. Ogólnie przez to film wydawał się trwać dłużej niż trwał w rzeczywistości.
-Plusem jest to, że w końcu jacyś czerwoni strażnicy (no, może nie ci imperialni) coś robili w filmie.
-Bombowce w końcu są porządnymi bombowcami! Choć nie oznacza to, że są bez wad. I zdecydowanie były przeznaczone do działań w atmosferze.
-Duży plus za zniszczenie czegoś skaczącym w nadprzestrzeń dużym statkiem
Ogólnie jakieś 7.5/10.
-Rose jest beznadziejna. Naprawdę myślałem, że ta postać ma tylko przekazać jakąś lekcję typu "czasami trzeba pozwolić osobom których kochasz odejść" czy coś takiego Finnowi... Niestety się myliłem. Mechanik znikąd która pilnuje kapsuł ratunkowych powinna mieć chociaż ciekawą historię, a nawet śmierć jej... kto to w ogóle był? Siostra chyba... Nie pamiętam, tak nudne to było.
-Phasma to niewykorzystany potencjał. Tym bardziej, że czytałem komiks (choć jeszcze nie książki), który przedstawił ją jako ciekawą postać. Plus tylko za to, że Finn nie wygrał w bezpośredniej walce, a zaatakował ją od tyłu w czasie kiedy strzelała do Rose. Niestety. ale chyba rzeczywiście jest "Boba Fettem nowej trylogii". Łącznie z tym, że mało w filmach robi, ale w innych mediach jest świetna.
-ten haker z Canto Bright (DJ? Czy jak tam mu było): nie wiem co o nim sądzić. Jeśli chciał tylko pieniędzy, to dlaczego pomógł rebeliantom oddając tę zaliczkę? Myślałem, że to miało właśnie symbolizować rozwój postaci, choć może wciąż to oznaczać jeśli pojawi się w epizodzie IX. No i skąd on wiedział o planie Ruchu Oporu, jeśli nawet Finn i Rose z którymi przyleciał o nim nie wiedzieli?
-Snoke: postać, która mówiąc szczerze bardzo mi się spodobała. Po pierwsze, wydaje mi się wyjątkowa. To już nie standardowy "zły sith" Jakoś kojarzy mi się z jakimś bossem przestępczym. No i w sumie jego śmierć też jest ok. Najpewniej zakończyła się jego rola w filmie, a zabiła go zła interpretacji myśli Kylo Rena - co może podkreślać konflikt w nim. On sam nie wiedział, czy jego największym wrogiem jest Rey, czy Snoke.
-Leia: film mnie zaskoczył tym, że nie zginęła. Naprawdę myślałem, że w tej scenie na mostku ona zginie, a jej powrót na pokład był niespodziewany.
-scena z żelazkiem: 9.5/10 Te 0.5 punkta traci przez to, że nie mogłem znaleźć jej na YT... Ale duża część pozostałych elementów komediowych nie wyszła zbyt dobrze. Te pingwiny (nie chce mi się sprawdzać jak się nazywały Prog? Porg?) mnie co najwyżej denerwowały.
-Jest tu za dużo niepotrzebnych/niepotrzebnie długich scen. Canto Bright trwało za długo, a scena w jaskini z Rey jest niepotrzebna. Ogólnie przez to film wydawał się trwać dłużej niż trwał w rzeczywistości.
-Plusem jest to, że w końcu jacyś czerwoni strażnicy (no, może nie ci imperialni) coś robili w filmie.
-Bombowce w końcu są porządnymi bombowcami! Choć nie oznacza to, że są bez wad. I zdecydowanie były przeznaczone do działań w atmosferze.
-Duży plus za zniszczenie czegoś skaczącym w nadprzestrzeń dużym statkiem
Ogólnie jakieś 7.5/10.