Stojąc na korytarzu, Nantel dopiero teraz poczuł ogrom kłopotów i trudności, którym musiał sprostać i które na niego spadły. Aż trudno uwierzyć, ze jeszcze jakiś czas temu był nic nie znaczącym mechanikiem w dolnym Taris. Teraz skończył jako płatny zabójca, a przynajmniej za takiego miał uchodzić, jeśli chciał przeżyć. Najgorszym było to, że ze wszystkim musiał poradzić sobie sam. Naprawdę poczuł się samotny... Westchnął i podniósł wzrok tuż na Ka'aval, która stanęła przed nim docierając w końcu z końca pochodu.
- Jutro zaczynamy poszukiwania Nadii, wylatujemy z samego rana. Bądź gotowa. Nie mamy dużo czasu, już i tak igram z losem. I przede wszystkim z bardzo wpływowym huttem...
Nie czekając nawet na jej odpowiedź, odwrócił się i wszedł do swojego pokoju. Było to po części oznaką tego, jak bardzo nie miał się przed kim zwierzyć z problemów i z kim pogadać, ale też z drugiej strony mając świadomość możliwych podsłuchiwaczy, nie za bardzo miał nawet jak wytłumaczyć dobrze twi'lekance całą sytuację. Już zamykając drzwi usłyszał, jak Ka'aval mądrze zrozumiawszy jego gest, nie czekała ze zbędnymi pytaniami i sama otworzyła drzwi do swojego pokoju. Nantel zaś stanął pośrodku pomieszczenia i zlokalizował swoje rzeczy, przyniesione tu wcześniej. Z kolejnym westchnieniem usiadł na kanapie i zagłębił się w swoich myślach. Godzina była jeszcze całkiem wczesna mimo kolacji u huttów. Stosunkowo wcześnie udało im się z niej wyrwać, a przynajmniej jemu, w porównaniu do innych gości. Nie czuł się tez zmęczony, co było zapewne sprawką leków, które dali mu na rękę, a może i zwiększonej ilości snu i myśli, które go męczyły.
Weź się w garść! W końcu mentalnie sobą potrząsnął.
Nadia na ciebie liczy! Do cholery, nie może tu siedzieć i się nad sobą użalać. Przecież ona może liczyć tylko na niego. Jest jej warty, czy nie? Musi zrobić wszystko, by ją uratować i zapewnić bezpieczeństwo! Ta cała Moc... Skoro jest, kurwa, wybrany przez los, ze ją ma, to czas najwyższy wziąć życie we własne ręce i wybić się ze stłamszonego przez Imperium, huttów i cały ten pieprzony świat tłumu! Chce udowodnić sobie i Nadii, ze może zrobić coś dobrego dla niej i w ogóle dla wszystkich potrzebujących? To czas wziąć się do roboty! Miał dwie rzeczy, którymi musiał się zając w terminie na wczoraj. I obie były śmiertelnie niebezpieczne i zahaczające o kategorie "niemożliwe". Ale kurwa zrobi to. Dla Nadii.
Postanowił, że na teraz zacznie od zrobienia planu, jak zabić tego cholernego gubernatora. Zacznie przygotowania, a jednocześnie od jutra rana wyruszy na poszukiwania Nadii. Zabrał się do tego, jak za sprzątanie cholernego warsztatu. Pierwsza rzecz: zrobić listę narzędzi i części. Wyjął dysk z danymi przekazanymi mu przez hutta. Bardzo uważnie wszystko przeanalizował, robiąc co jakiś czas notatki na datapadzie właśnie ze skrzynki z narzędziami, który przytargał jeszcze z Taris po tych wszystkich przygodach. Kiedy skończył od razu wziął się za rzecz następną - holonet i wszystkie informacje o gubernatorze jakie tylko mógł w nim znaleźć. Z nich też zrobił osobne notatki, zwracając przede wszystkim uwagę na ostatnie wydarzenia, w których uczestniczył gubernator i przyszłe, na których miał zawodowy obowiązek się zjawić. Skorzystał przy tym z wyświetlacza w pokoju i musiał przyznać, że te wszystkie udogodnienia jednak naprawdę ułatwiają życie. Pierwszy raz w życiu tak wygodnie mógł pracować. Kiedy skończył z wydarzeniami o jego celu, teraz przyszła kolej na pierwsze zarysy planu. Od razu sprawdził pierwszy ze swoich pomysłów i zajrzał do imperialnych holonetowych ofert pracy z Gamorry, szukając jakiejkolwiek dotyczącej mechanika lub technika doków, w których zwykle znajdował się prom gubernatora. potem swoja uwagę zwrócił na wiadomości o przeciwnikach politycznych gubernatora i wszystkich osobach, z którymi według mediów miał na pieńku. A potem wymyślił swój plan. Plan, który na razie zatrzymał w swojej głowie i postanowił realizować krok po kroku. Na koniec przejrzał jeszcze wiadomości o ostatnich protestach, buntach i niezadowolonych grupach na planecie gubernatora. Po krótkim zastanowieniu, już teraz postanowił jednak przygotować sobie też listę wszystkiego, co jutro z rana będzie musiał jeszcze kupić, by móc zrealizować to, co zamierzał.
- No dobra, to teraz zaczynają się schody - szepnął do siebie, gdy odkładał wszystkie notatki.
W międzyczasie naszły go też niespokojne myśli, czy przez jego działania, nie zginą też niewinni ludzie. Nie miał czasu, by przygotować w stu procentach bezpieczny dla postronnych plan, tym bardziej gdy miało to wyglądać jak wypadek. Odrzucił jednak te myśli. Niemożliwym wręcz było, by gubernator otaczał się ludźmi niewinnymi. Tak blisko jego osoby musieli być świadkami wszystkich jego zbrodni i brudów, nie mogli więc być "zwykłymi niewinnymi" istotami. To go trochę uspokoiło, w samą porę, by zabrać się za drugą część swojej roboty zanim będzie mógł odpocząć przed jutrzejszymi wyzwaniami.
Sięgnął do swojego plecaka i wyciągnął z niego holokron. W tym przypadku nie dbał o to, czy ludzie hutta go podglądają czy podsłuchują. Jeśli o Mocy wiedzieli tyle, co jeszcze on niedawno, prędzej się przestraszą niż mu przeszkodzą. Niech szpiedzy się boją, to może betto odzyska nieco zaufania do niego. Odetchnął głęboko. To, czym teraz chciał się zająć wymagało uspokojenia tej rozpędzonej machiny emocji, która jeszcze przed chwilą pchała go do działania. Usiadł wygodnie na łóżku, wyciągnął czarny sześcian na ręce przed sobą i skupił się na nim. Tak, jak udało mu się to wcześniej, starał się oczyścić swój umysł i skupić na pozytywnych myślach związanych z Nadią. Chciał poczuć Moc i połączyć się z nią dzięki swoim uczuciom. Takie było jego podejście do Mocy, po tym, co do tej pory o niej wiedział i co przeżył. Jawiła mu się jako coś niepojętego, ale co znajdowało się we wszystkim we wszechświecie, co dawało siły tym, którzy naprawdę wierzyli w swoje intencje. Dobre lub złe, dawały różne skutki, ale Nantel silnie wierzył, że jego były dobre. inni nazywali to silną wola, ale on wierzył, ze to wszystkie jest połączone i być może jest jednym i tym samym. Tym samym nie było rzeczy niemożliwych i odpowiednie zrozumienie i dobra wola mogły zmienić wszystko. Tak przynajmniej sądził. Nie pojmował Mocy i miał jedynie to jej wyobrażenie. Wierzył w nie jednak i postanowił, że nalezy wreszcie się tego douczyć. Skorzystać z mądrości starożytnych.
- Witam cię ponownie - holokron otworzył się jak ostatnio i pojawiła się przed nim postać mistyczki Sharii - znowu widzę zmieniłeś okolice.
- Mistyczko Shario - zaczął - wreszcie mam czas, by móc z tobą normalnie porozmawiać. Nadia, bardzo ważna dla mnie osoba, jest w poważnym niebezpieczeństwie. Wiem, że nie wiem praktycznie nic o Mocy i mam tylko o niej swoje wyobrażenie. Ale chcę ją zrozumieć, by móc pomóc innym. Proszę cię, czy przyjmiesz mnie na ucznia? Czy możesz nauczać mnie o Mocy, bym wiedział, z czym mam do czynienia i bym mógł zrobić cokolwiek dla tych, na których mi zależy i dla tych, którym trzeba pomóc? Wiem, że czasu jest śmiesznie mało... Ja... chyba pogodziłem się już z tym, czym jestem i że ta cała Moc jest częścią mnie...