Kittani wiedziała, że rozmowy których była bezpośrednim światkiem a zarazem inicjatorem na linii Rebelia - rodzina Besadi mogły zaważyć o losach jednej z planet, a być może w dalszym rozrachunku o jakieś części Galaktyki. Może nawet miały potencjał, aby przesądzić o całej wojnie z Imperium? Dopiero teraz zdawała sobie rację z tego, jak ważną osobą się starała i jak ważnymi osobistościami się otoczyła. Kiedy do tego doszło? Zdawać by się mogło, że nie tak dawno przemierzała pustynie Tatooine i prawie umierała w jednej z jaskiń z wycieńczenia. Wspomnienia z Gamorry były równie wyraźne i nadal zdawało jej się, że Cad zginął miesiąc temu a ona sama niedawno opuściła Ducha będąc jedynie kolejnym z rebeliantów, którzy stanęli po słusznej stronie. Teraz wpatrywała się w samą Jainę Solo przy boku Beji Besadi, tak niesamowitego i zaskakującego Hutta, będąc gościem w jej posiadłości. Brunetka poczuła ciężar sprawy i wiedziała, że spocznie na niej duża część tego brzemienia. Obie były wybitnymi strategami, osobistościami które dzierżyły na swój sposób władzę w rękach i zarządzały innymi. Kittani nadal pozostawała jednym z rebeliantów, który co prawda miał pod sobą innych ludzi ale w ostatecznym rozrachunku to od niej zależało wykonanie powierzonego zadania. Przysłuchiwała się z uwagą wszystkim rozpatrywanym aspektom przez obie liderki. Ich rozmowa nie pozostawiała żadnych złudzeń - przygotowania do wojny trwały. Jeżeli wspólnymi siłami chcieli wygrać batalię musieli przemyśleć i zaplanować wszystko w jak najlepszy sposób. Nic więc dziwnego, że rozmowy z czasem nabrały charakteru słownych przepychanek i ustępstw ze strony Beji. Jaina doskonale wiedziała co robi a Kittani w pełni rozumiała to, co próbuje ugrać podczas dialogu z Huttem. Brunetka milczała jednak przez większość czasu, pozwalając obu paniom na prowadzenie rozmów i negocjacji.
Słowa Jainy wyrwały ją z biernego słuchania i spowodowały, że brunetka uniosła zaintrygowana wzrok na hologram liderki Rebelii. Wiadomość o powrocie do bazy Urpa przyjęła bez zbędnego namysłu i już chciała potwierdzić swoją gotowość gdy Beji zaprotestowała na jej opuszczenie Ylesii. Wzrok obu padł na nią a ich wyczekujące spojrzenia jedynie potęgowały zaskoczenie Kittani. Miała decydować o swoim losie? Była na usługach zarówno jednej jak i drugiej.
- Oh - rzuciła w pierwszym odruchu, wyraźnie zaskoczona reakcją Beji oraz Jainy. Żadna z nich nie ustąpi i brunetka doskonale zdawała sobie z tego sprawę. - W pełni rozumiem wasze intencje oraz obawy. Jaino, wiesz że jestem Ci niezmiernie wdzięczna za okazywane mi na każdym kroku zaufanie i powierzenie rebeliantów pod moją opiekę. To dla mnie wiele znaczy. Jako jedna z obecnych w szeregach Rebelii znam strukturę siedziby Urpy i jeżeli od mojej ostatniej wizyty w wulkanie nie zaszły większe zmiany bez problemu doprowadzę do niego ludzi. Beji - Kittani odwróciła się do Hutta, przyglądając jej się uważnie - Wiem, że zapewnisz mi bezpieczny powrót i sprowadzisz pozostałych rebeliantów. Twoi ludzie to doskonale wyszkoleni wojownicy a ich obecność na Gamorrze będzie dla nas wszystkich ogromnym wsparciem. Rozumiem też Twoje obawy co do dalszych rozmów ale pamiętaj - zawsze możesz liczyć na moje wsparcie. Nie chcę jednak ryzykować Twojego życia na Gamorrze i uważam, że jesteś potrzebna na Ylesii aby właściwie zarządzać swoimi oddziałami. Jeżeli dysponujesz odpowiednim sprzęt do komunikacji oraz podasz mi wszystkie potrzebne informacje mogę uczestniczyć w waszych rozmowach bądź kontaktować się z Tobą w razie jakichkolwiek problemów. Sądzę, że w ten sposób zwyciężymy. Razem, wspólnymi siłami. - Kittani przeniosła wzrok na wyświetlaną przed nimi postać Jainy, czekając na ich reakcję.