ISD "Nova" przybywa z Gveirem na pokładzie
Hosnian Prime było takim kolejnym małym Coruscant. Zabudowana niemal na całej swojej powierzchni planeta próbowała dorównać Potrójnemu Zeru, jednak mimo licznych starań wciąż nie była tak ważna, jak życzyłby sobie jej gubernator. Jej opis na oficjalnych stronach Holonetu przedstawiał ją jako miejsce biznesu, lokalnej polityki, z wieloma drapaczami chmur, biurowcami, miejscami rozrywki czy centrami handlowymi. Swoistym rozpoznawalnym punktem planety jest budynek w kształcie Senatu Starej Republiki, który miał być jej szyderstwem stworzonym przez architektów chcących zaimponować Imperatorowi Daali. Poza tym wspaniałym widokiem powierzchni planety, jak każdy zabudowany świat posiada i niższe, uboższe partie urbanistycznego molocha. To właśnie tam swoje siedziby mają lokalni gangsterzy, ale i organizacje obejmujące swoim zasięgiem całą Galaktykę. Nikt nie chce tego przyznać, ale korupcja i biurokracja na wyższych poziomach jest idealną pożywką dla przestępczości. A może i czegoś więcej...
Ostatni dzień minął im nad wyraz szybko. Każdy z nich - Serith, Opliko i Gveir na swój sposób zajęli się przygotowaniem do misji. Ich przybycie na orbitę planety pozostało niemal niezauważone. Ruch na orbicie był tak spory, a stacjonujące siły Imperium tak wszechobecne, że jeszcze jeden gwiezdny niszczyciel nie zrobił większej różnicy. Jedynie kontrola lotów orbitalnej stacji wojskowej odnotowała przybycie nowych sił. Dlatego od razu skierowali się nad obszar planety, który najbardziej ich interesował. Sektor Akademii Drugmor - największej z miejscowych uczelni i kształcącej najsławniejszych fizyków. To na niej wykładał Arado Shito, którego mieli ocalić przed prześladowcami. Gorzej, że nie było wiadomo, kim oni są, a mieli całą planetę do dyspozycji swoich terrorystycznych zamiarów.
Pułkownik Borgis wezwał ich do sali treningowej na odprawę. Każdy z nich już w odpowiednich dla siebie ciuchach był gotowy do roli, jaką mu powierzono w nadchodzącej akcji. W sali zebrały się w sumie cztery pięcioosobowe oddziały. Dwa z nich ubrane w najzwyklejsze cywilne ciuchy, wyglądały wręcz jak grupki tutejszych mieszkańców. Oddział Seritha stanął obok bojowo nastawionych komandosów, którzy, jak wiedział, dołączyli do nich na Coruscant i właściwie jako jedyni z obecnych posiadali oficjalne przeszkolenie. Ich dowódca nazywał się GV-3921, ale ponoć wołali na niego Gveir. Bliższe możliwości zapoznawania się przerwało jednak przybycie pułkownika. Dowódca szybko omiótł wzrokiem zebranych przed sobą swoich ludzi i bez zbędnej zwłoki zaczął odprawę.
- Każdy z zespołów ma swoje zadanie do wykonania. Grupy Enarc i Kuat zajmą się wywiadem i infiltracją. Enarc będzie udawał grupę studentów na uczelni, badając najbliższe otoczenie profesora Shito. Grupa Kuat przejmie rolę cywili i spróbuje wniknąć w lokalną społeczność niższych poziomów. Z kolei oddział hmm... Ryloth - spojrzał w stronę Tallava i jego ludzi - zajmie się bezpośrednią ochroną naszego naukowca. Będziecie robić za jego ochroniarzy. Opliko zajmiesz się zbieraniem informacji od wszystkich grup i ich analizą. Macie zameldować się do rektora uczelni, on zapozna was z profesorem i przydzieli harmonogram i lokum na terenie uczelni. Oddział Javelin - tu Borgis skierował się do najnowszych członków ekipy inkwizytora - zajmie się akcjami szturmowymi. Będzie stanowił stałe bojowe wsparcie w wypadu nieprzewidzianych sytuacji. Zacznie natomiast od rozruszania lokalnego półświatka. Musimy ich nastraszyć, żeby zaczęli sypać i popełniać błędy. Waszym pierwszym zadaniem będzie zdobycie bazy lokalnego gangu na niższych poziomach. To tyle. Stały kontakt ze mną i pomiędzy dowódcami oddziałów. Raporty wysyłać do mnie, wszelkie dane wywiadowcze do mnie i Opliko. Rozejść się.
Serith i Opliko
Serith wraz ze swoim oddziałem i Opliko wyruszyli niemal razem z komandosami. Ich transportowiec skierował się jednak od razu w stronę kampusu Akademii. Pięć wielkich gmachów stanowiło trzon uczelni. Ustawione były na planie kwadratu, gdzie piąty budynek znajdował się pośrodku. Każdy budynek był w kształcie innej bryły, a środkowy w kształcie piramidy - najważniejszy - mieścił w sobie siedzibę władz uczelni. Według danych wszystkie pięć obiektów było przede wszystkim miejscem pracy naukowców z ich pracowniami i laboratoriami. Miejsca kształcenia studentów oraz ich akademiki znajdowały się natomiast wokół głównych budynków, w liczbie znacznie większej niż mogli podczas lotu policzyć. Tereny pomiędzy zabudowaniami wypełniały ładnie utrzymane parki i alejki z barami i sklepami o czystych i nowoczesnych witrynach. Akademia miała też swoją własną kontrolę lotów na szczycie walcowatego budynku - jednego z pięciu głównych. Sektor naprawdę robił wrażenie.
- Transport 3-1 z agencji K. A. D. - wysłał komunikat ich pilot - Proszę o potwierdzenie spotkania z rektorem.
- Potwierdzam. Lądowisko numer 2 A - odezwał się elektroniczny głos z kontroli lotów.
Agencja ochroniarska K. A. D. Była ich oficjalną przykrywką. Lokalni ochroniarze o niezbyt ambitnej nazwie nadawali się do tego celu idealnie, po ostatniej próbie zamachu na naukowca. W ten sposób nie powinni wzbudzić podejrzeń. Oczywiście rektor jak i sam zainteresowany ochroną wiedzieli o przykrywce.
Wlecieli do wnętrza wielkiego tetraedru, mniej więcej w połowie jego wysokości. Po wylądowaniu i wyjściu na zewnątrz od razu natknęli się na komitet powitalny. Wyszedł do nich sam rektor w asyście dwóch droidów protokolarnych. Akwin Abon był ithorianinem. Był to jeden z pierwszych symbolów zmian, jakie zaszły za panowanie obecnego Imperium. Mimo panującego jeszcze rasizmu, potrafiono docenić wiedzę i umiejętności przedstawicieli innych ras niż ludzie. Abon sprawiał wrażenie spokojnego i potulnego, nawet jak na ithorianina. jego szarawa skóra zlewała się z szata o dość podobnym kolorze. Z tego, co się mówiło, było to bardzo mylne wrażenie. Ten mężczyzna piastujący najwyższy urząd w uczelni był ponoć niesamowicie inteligentny i rozumiał zagadnienia, które przerastały nie tylko zwykłych ludzi, ale i sporą część naukowców.
- Witam panów, witam. Profesor Akwin Abon, rektor tej uczelni. Od razu zapraszam do biura. Profesor Shito już tam czeka. Bardzo dobrze, że jesteście.
Prowadząc ich z lądowiska w głąb budynku, mieli czas rozejrzeć się dookoła. Budynek reprezentacyjny Akademii robił wrażenie. Całość wnętrza w przeciwieństwie do durastalowej powierzchni ścian, wykonana była z najnowocześniejszych materiałów, ułożonych w najróżniejsze artystyczne wzory. Czerń włókien na bazie węgla mieszała się z luminescencyjnym lśnieniem polimerówych biokompozytów. Wszędzie lanoszyły się droidy. Opliko mógłby się założyć, że każdy z nsukowców ma przybajmniej jednego. A sami naukowcy? Zbieranina wszystkich ras z Galaktyki, jednak z wyraźną przewagą ludzi. Raaizm w Imperium zmalał, jednak nadal był pewną nieoficjalną barierą.
Gdzieś we wnętrzu budowli dotarli do windy, która miała zabrać ich na sam wierzchołek piramidy. Mieli jeszcze chwilę czasu, by pogadać z rektorem.
Gveir
Transportowiec drgał w znajomy sposób podczas przedzierania się w coraz niższe warstwy atmosfery. W końcu ognisty poblask zniknął i oddział Javelin mógł ujrzeć pod sobą rozciągające się w nieskończoność miasto, które nigdy nie zasypiało. Schodzili coraz niżej, aż minęli piękne poziomy bogaczy i dotarli na poziom drugi, który zamieszkiwała głównie klasa średnia. Kiedy minęli i ten poziom, dotarli do najniższych partii miasta. Tam statek wylądował na osłoniętym, dawno już nieużywanym lądowisku, jakieś dwa kilometry kluczenia wąskimi uliczkami od ich celu.
- Sir, jesteśmy na miejscu - odezwał się pilot.
Miejsce lądowania było jednym z licznych opuszczonych zaułków. Znajdowało się jeszcze w sektorze Akademii, ale w znacznej odległości od jej głównego kampusu. No i oczywiście dwa poziomy pod nim. Wybrane miejsce desantu było opuszczone, nie zaobserwowali w okolicy żadnego ruchu. Dla bezpieczeństwa nie przylecieli jednak zwykłą kanonierką, a trochę już z poprzedniej epoki nieoznakowanym transportowcem. Jedynie szersze ulice były oświetlone różnymi lampami i neonami, ale w sposób trochę chaotyczny. Boczne uliczki skryte były w półmroku bądź niemal całkowitych ciemnościach. Istoty najróżniejszych ras trzymały się więc głównych ulic, tam gdzie było chociaż trochę jaśniej. Najczęściej jedynym, co posiadały, było ich własne życie, którego nie chciały stracić.