przez Sskirt » 23 Paź 2018, o 23:26
Prawdopodobieństwo nie zawiodło droida i strażnicy nie mieli wystarczająco rozsądku, żeby zostawić go w spokoju. Na żadne przesłuchanie się nie wybierał. Android bojowy nie będzie się nikomu tłumaczył ze swoich poczynań militarnych, a już tym bardziej istotom, które nie figurują jako przełożeni.
Słowa strażnika jeszcze dobrze nie padły, a robot już postanowił, bez wahania. Blaster i komunikator wypadły z manipulatora... Zamiast odpowiedzi silne kopnięciu nadało ciału "jeńca" przyśpieszenie, z którym uderzył w jednego z żołnierzy. Nie spodziewający się tego strażnik został dosłownie skoszony przez swojego kolegę i upadł na durastal podłogi, oddając przed tym jednak przypadkowy strzał, który był jednak daleki od trafienia automatu.
Jego towarzysz, doświadczony weteran, błyskawicznie pozbierał się z zaskoczenia i ostrzelał droida w niewielkiej przestrzeni korytarza gradem boltów. Chyba jednak nie spodziewał się, że MagnaGuard spodziewa się tego i robot z łatwością odbił pierwszą salwę. Można by powiedzieć, że starcie dawało mu rozrywkę, w pewnym pokrętnym rozumieniu tego słowa przez program urządzenia. To znaczy dawało ją dopóki przeciwnik nie sięgnął po mały kulisty przedmiot.
Granat potoczył się dzwoniąc na metalowej powierzchni podłogi korytarza, jednak w miejscu do którego zmierzał nie było już robota. Wykorzystując faktyczne możliwości, jakie dawały mu serwomechanizmy i silniki android bojowy dosłownie zaszarżował na przeciwnika, za nim, w tle pojawiła się mała eksplozja, a w najbliższej okolicy rozległ się jej huk. Zaatakowany takim obrotem spraw strażnik prawdziwym szczęściem(jeśli istnieje) wywinął się spod ukośnego uderzenia pałki elektromagnetycznej, które w przeciwnym wypadku zmieniłoby go w drgające ciało na granicy przytomności.
Z uchwytu przy pasie dobył poręczniejsze, przy tak bliskim dystansie starcia, wibroostrze. Ot, średniej długości, dobrze wyważony nóż wojskowy z rezonatorem mikrodrgań, zabójczo skuteczny na nieduże odległości, bezużyteczny na większe przy założeniu, że delikwent nie umie nim rzucać. Weteran wyprowadził nim kontrę na korpus robota. Ten jednak, będąc wytrawnym szermierzem, wspartym doświadczeniem mistrzów swojego czasu, bez problemu sparował uderzenie. Tak po prostu, bez zbędnych ruchów. Nie zrażony przeciwnik wyprowadził cios na maskę droida. Na spotkanie ostrzu wyszła iglica wyładowcza, jednak ich spotkanie przebiegło zupełnie inaczej niż MagnaGuard czy strażnik mogli przewidzieć.
Fioletowe wyładowanie. Błysk. Grzmot. I wibrostrze było już historią, podobnie jak ręka, która je dzierżyła. Człowiek spoglądał z niemym niedowierzaniem na kikut swojej kończyny zakończony strzępem skóry, który niedawno był dłonią. Ostrze broni było w tym samym czasie gdzie indziej, dokładniej rzecz biorąc było wbite od dołu przez eksplozję w lewy fotoreceptor maszyny, niezbyt głęboko, ale wystarczająco, żeby on sam się już do niczego nie nadawał bez wymiany. Kolejny błysk i żołnierz nie dzierżył już blastera, który wypadł z uchwytu porażonych palców.
Stał tak teraz niepełnosprawny, a jednak w sile wieku, praktycznie bezbronny, a przecież będący jeszcze przed chwilą chlubą sił obrony stacji, czekając na kata, a temu wcale się nie spieszyło. Prawy manipulator wyciągnął ostrze z maski droida. Ocalały fotoreceptor zarejestrował przedmiot, który zadał mu kolejną "bliznę". . . , a kończyna zręcznym ruchem dźgnęła nim byłego przeciwnika w szczelinę między hełmem a płytą napierśnika.
W tym momencie spod ciała "jeńca" wysunął się drugi strażnik. Niespodziewający się tego robot został ostrzelany chaotycznym ogniem, który poczynił kolejne uszkodzenia w jego strukturze. Zaskoczenie jednak długo nie trwało i maszyna zwyczajnie szturchnęła swoją bronią przeciwnika i ten powrócił do leżenia i walki o każdy oddech. Szturchnięte metalową stopą nieprzytomne ciało konfidenta upadło na podłogę obok wstrząsanego spazmami kolegi, jego pancerz znaczył brzydki czarny ślad po przejęciu strzału. Przynajmniej na coś się przydał.
Oprogramowanie droida, oprócz stanu kolejnych uszkodzonych podzespołów, wykonało też symulację walki tych trzech żołnierzy z przeciwnikami o podobnej charakterystyce i pobrał z niej miejsca, gdzie strażnicy mniej więcej powinni zostać trafieni. Podniósł broń jednego z nich, chwilę się z nią pomocował, zanim oddal normalny strzał, a następnie dobił wszystkich strzałami pokrywającymi się zasadniczo z wynikiem symulacji.
Android szedł korytarzami stacji podążając w kierunku hangarów niezajętych, według komunikatu, przez imperialnych. Jako iż uprzątnął wcześniej zwłoki do schowka na narzędzia przewidywał, że będzie miał więcej czasu nim pojawią się jakieś pytania, a gdzie dopiero zorientują się, że ma coś z tym wspólnego. Oprócz tego winę zawsze będzie można zrzucić na imperialnych komandosów po cywilnemu sabotujących prace stacji na zapleczu.