Bahgar stał zwrócony w kierunku obozowiska. Na jego widok wśród krępych tubylców zapanowało poruszenie większe, niż było wcześniej widoczne z daleka. Jeden ze strażników pobiegł co sił do wnętrza, by oznajmić wszystkim o przybyciu niezwykłego gościa. Choć Kaleeshanie odwiedzali Vinsoth, niekoniecznie byli skorzy do kontaktów z tubylcami większymi niż to konieczne. To był raczej ewenement.
Czekając na powrót posłańca, Bahgar podniósł znów rękę do maski, włączając komunikator.
- Pani Zin. Stałe łącze. Zarejestruj rozmowę.Nie wyłączając komunikatora, opuścił rękę, czując, że zapachy wewnątrz obozu zmąciły się nieco. Wiatr niósł w jego kierunku masę woni, ognisk, pieczeni, ziół stepowych suszących się na słońcu, potu pracujących ciężko Chevskich niewolników. Czuł też krew z oprawianych zwierząt oraz charakterystyczny zapach metalu połączonego ze zjonizowanym gazem. Woń blasterów - niektórzy Chevini mieli broń. Samych Chevinów też czuł, mógł praktycznie smakować ich niepokój. Wśród nich wyczuł też woń bardziej znajomą.
Skatr wyczłapał poza obręb obozu na swoich grubych nogach, w towarzystwie widzianego wcześniej strażnika. Jego twarz, czy raczej pysk zwiastowała nieskrywaną radość. Nie zmienił się praktycznie, tylko trochę się postarzał, czego jednak nie zauważył by ktoś nie zaznajomiony z wyglądem chevinów. Bahgar dostrzegł na jego czaszce starą, znaną mu bliznę po postrzale. Był przy tym, gdy Skatr otrzymał tę ranę na wojnie. Ręka, którą Skatr wyciągnął na powitanie, miała ślady oparzeń. Bahgar uścisnął ją.
- Poluję.Chevin doskonale pamiętał, jak "chętnie" Bahgar wymienia z innymi słowa i zdania. Nie zaskoczyła go ta lakoniczna odpowiedź.
- Skoro tak... to do czego ja ci jestem potrzebny? Nie podróżujemy teraz...
- Widzę. Czy to przez te historie? Których nie znam?Skatr zmieszał się i zająknął.
- Poniekąd...
- Dobrze. Może siądziemy więc? Przy ogniu?- Racja. Wejdź, oczywiście, do obozu. Porozmawiamy.
Skatr ruszył do środka między namiotami, Bahgar podniósł karabin i powoli ruszył za nim. namioty nie stały w prostej linii, zatem Kaleesh mógł, mijając co poniektóre domostwa, przyjrzeć się życiu tubylców. Nie różniło się ono zbytnio od innych podobnych jemu społeczności. To jakaś samica przyrządzała strawę, tam zaś bawiły się dzieci, gdzie indziej niewolnicy siłowali się z jakimś zwierzęciem na rzeź... Nad wszystkim ciążył jednak ten dziwny niepokój. Gad czuł śledzące go spojrzenia, nie wrogie, a wyraźnie przestraszone, choć żadnych wrogich gestów nie wykonał. Skatr doprowadził go do jednego z większych namiotów praktycznie w samym centrum. Tutaj prawdopodobnie żył jako wysłannik.
Bahgar usiadł nieco z boku, przy ogniu, który płonął przed wejściem. Pozwolił obsłużyć się niewolnicy, która podała jemu i Skatrowi posiłek. Stanowiła go gęsta zupa zwana przez Chwvinów
nikhir, sporządzona z kilku rodzajów miejscowych korzeni, bulw i uprawianego bardziej na zachód zboża, doprawionych ostrymi ziołami. Drugą częścią posiłku stanowiła pieczeń w cieście, podana z ostrym warzywnym sosem. Bahgar delektował się wyrazistym smakiem posiłku będącego wyrazem gościnności. Nie omieszkał wyrazić gestem swojego uznania. Po zjedzeniu, Kaleesh odsunął się nieco. Czuł cały czas, jak miejscowi wpatrują się w niego, więc nie naciskał na razie nikogo. Usiadł z boku, maskę położył sobie na kolanach, odpiął od pasa
bes'bev i zaczął grać
piosenkę.
Chevini przysłuchiwali się dźwiękom mandaloriańskiego instrumentu. Wolne, pełne nostalgii nuty płynęły przez obóz, przywodząc na myśl spokojne, dawne życie. Nawet dzieci umilkły zasłuchane w muzykę, którą usta Bahgara wydobywały z fletu. Poprzez komunikator, piosenkę tą usłyszała również Zin Iterra, wewnątrz swojego statku. Gad zapętlił melodię kilkukrotnie w różnych wariacjach, aż wreszcie zakończył ją, pozostawiając w uszach pogłos, a w sercach tęsknotę. Miejscowi patrzyli na niego, jednak już bez strachu, a z podziwem. Szepcząc, rozeszli się z powrotem. Na placycku został tylko Skatr. Bahgar przypiął z powrotem flet i założył maskę.
- Bahgar... Dobrze było znów to usłyszeć.
- Dobrze. A teraz może podzielisz się tą historią? O której wspomniałeś na wstępie?