Ostatecznie udało się ewakuować mistrzynię Km'ę, Mai'fach, Pato oraz Utto. Stardust był niezwykle znużony wydarzeniami i wyczerpującą walką ze złą Mirax, która opętała ciało Mai. Nie mniej bez zbędnej zwłoki odpalił silniki ZH-25 Questora i oddalił się ku wulkanowi. Aura ciemnej strony mocy na jakiś czas osłabła, jednak doskonale wiedział, że nie jest to koniec walki z królową raghouli. Co więcej czuł, że kushibankę opuściło dobre wcielenie Mirax. Tuż przed tym, Michael odczuł bardzo silną emanację mocy, która mogła wskazywać, iż los kobiety jest ściśle związany z abominacją z Taris. W końcu posadził Questora przy głównym wejściu. Mai'fach wspierana przez Gamorreanina wkroczyła do wnętrza bazy, a zaraz za nimi Utto oraz Km'a.
-
Beep bip bop. Beeeeeeeep! - odezwał się cicho R9.
- Tak to był bardzo długi dzień. - odpowiedział Bezimienny - Niestety to jeszcze nie koniec.
-
Beeeep bop? - dopytał Hope.
- Zobaczymy, dzisiaj odnieśliśmy zwycięstwo, należy nam się odpoczynek. - zmęczony mężczyzna jako ostatni przekroczył wrota. Od jednego z członków ruchu oporu, dowiedział się, że Nantel powrócił do wulkanu, a wraz z nim ekipa ratunkowa z Fennem na czele. Była to kolejna bardzo dobra wiadomość. Michael chcąc uniknąć licznych pytań ze strony zaciekawionych członków rebeliantów, udał się bezpośrednio do swojej kwatery. Po skorzystaniu z odświeżacza, położył się na pryczy, szybko zapadając w niespodziewanie spokojny sen.
***
Kolejne dni mijały Stardustowi przede wszystkim na medytacjach oraz spacerach po okolicy. Gamorra mimo bagnistego charakteru, okazała się całkiem przyjazną planetą, choć wysokie temperatury nieco uprzykrzały życie wszystkim poza Gamoreanami, dla których było to naturalne środowisko.
Podczas jednej z wypraw Michael natknął się na durastalową klapę, która była mocno obrośnięta roślinnością i przysypana ziemią. Prawdopodobnie Bezimienny natknął się na jedną z wielu zamaskowanych baterii dział obrony planetarnej. Swoje spostrzeżenia przekazał pojętnym Toydarianinom.
Innym razem, dość przypadkowy znalazł malownicze uroczysko, charakteryzujące się nieco mniejszą ilością drzew, a centralne miejsce zajmowało niewielkie jeziorko. Choć wydawało mu się to głupie, uznał odnalezione miejsce za przyjemne do medytacji. Oczywiście medytować można było wszędzie, od szarej kajuty statku, przez lodowe jaskinie Hoth, po luksusowy apartament na Nar Shaddaa. Tutaj czuł jednak przyjemną aurę jasnej strony mocy. Szybko wyrównał oddech, przymykając powieki. Mistyczna energia swobodnie przepływała przez niego, drzewa, kamienie, wodę. Po nieokreślonym czasie, zaczął odczuwać czyjąś obecność...
***
Przez powieki czuł silny promień światła, gdy otworzył oczy na moment został oślepiony przez słońce przenikające między koronami drzew, a przynajmniej tak mu się wydawało. W końcu źrenice przystosowały się do blasku, a przed nim, na konarze siedziała nieduża, zielona istota.
- Śpisz młody Vaporze czy też medytacji oddać się postanowiłeś?
- Mistrzyni Thane! - zreflektował się Stardust, wiedząc że tylko Duch Mocy członkini Najwyższej Rady Jedi zwraca się do niego nazwiskiem jego ojca.
- Dojrzalszy jesteś, mądrzejszy od naszego ostatniego spotkania. - kontynuowała świetlista postać - Zaufałeś umiejętnością swym. Silnie przez ciebie moc płynie, oj tak. W wielu aspektach stan mistrzowski osiągnąłeś.
- Nie za szybko na to? - dołączył się trzeci głos, jednak nigdzie nie było widać skąd dochodzi.
- Tato? - spytał nieco zaskoczony Bezimienny.
- W moc się wsłuchałeś, zaiste potężny jesteś. - dodała Thane - Tal Vapor wątpić w twą wiedzę nie musi. Jednak jest coś co mistrza charakteryzować powinno.
- Tak synu, wiedzę swą jeszcze poszerzysz, ale powinieneś przekazywać ją innym. - głos dochodził jakby ze środka Stardusta, choć równie dobrze mógł być ulokowany wszędzie, po chwili dodał jakby z bardzo daleka - Niech moc będzie z tobą...
- Poczekajcie mam jeszcze pytanie...
- Pytań jak zwykle wiele, choć odpowiedzi znasz. Teraz ciebie pytać będą. - rzekła mistrzyni Jedi, rozpływając się w blasku, jedynie niewielka dłoń pokazywała na głowę Michaela - Wszystko dzieje się tutaj...***
- Tutaj jesteś! - krzyknął mężczyzna ubrany w rebeliancki uniform - Już zmierzcha. Kittani wysłała paru ludzi za tobą, a ty włóczysz się bez słowa Stardust.
- Wybaczcie chyba...
- Przysnąłeś! Nie wykręcaj się tymi technikami Jedi. Dobrze że masz lokalizator, chociaż dziwne, na prawie godzinę zniknąłeś z mapy. Mniejsza o to, zbieramy się, zaraz zamykamy wrota.
Michael wstał, rozprostowując zdrętwiałe nogi. Choć dla wielu byłby to tylko sen, to on doskonale wiedział, że nie miał omamów. Kiedyś Moc doprowadziła go do ruin Enklawy Jedi na Dantooine, gdzie po raz pierwszy spotkał Mistrzyni Thane, a raczej jej ducha. Dzięki niej bardziej otworzył się na jasność i zaufał swoim umiejętnością. Teraz, wraz z jego ojcem Talem Vaporem, dali mu kolejne wskazówki.
- Stardust do cholery, wracamy...
***
Trzeciego dnia po konfrontacji z opętaną Mai'fach, w jednym z niezajętych, podziemnych korytarzy Stardust ćwiczył z mieczem świetlnym. Jego treningowi przyglądał się młody mężczyzna, o jasnej karnacji, był chyba nieco wyższy od Jedi.
- Hmm, Nantel jak mniemam? Witaj. - przerwał ćwiczenia - Nadia opowiadała mi o tobie. Swoją drogą darzy ciebie olbrzymim uczuciem.
- Witaj. Wiem jest dla mnie wszystkim. - odpowiedział krótko Grimisdal, jednak nie przyszedł tu rozprawiać o miłości - Mam kilka kwestii i pomyślałem, że pomógłbyś mi...
- Moc jest w tobie silna. Masz olbrzymi potencjał, który należałoby oszlifować. O to chodzi, prawda?
- Tak...
- Hmm, znasz już podstawy? - spytał Bezmimienny - Świadomie kontrolujesz moc?
- Nie do końca. Do tej pory doświadczyłem czegoś w rodzaju wizji. Ponadto walcząc potrafię przewidzieć ruch przeciwnika, udało mi się także postawić swego rodzaju mentalną barierę, która mnie zabezpiecza. - tłumaczył Nantel - Robię to instynktownie.
- Ufasz Mocy, to dobrze. Jedi dzielą ją na jasną i ciemną stronę mocy. Sam nie jestem pewien czy owa energia jest jakoś podzielona, ale przyjmując taki podział łatwiej jest tłumaczyć podstawy. - Stardust nie chciał zanudzać Grimisdala długimi, teoretycznymi wstępami -
Światło wymaga od nas cierpliwości, dobra, czasem poświecenia, natomiast droga
mroku jest początkowo prostsza, ale im bardziej dasz się jej pochłonąć tym ciężej będzie wyrwać się z cierpienia, bólu i nienawiści. Musisz wiedzieć, że moc daje nam wiele możliwości ale stanowi też pokusę. Ja miałem to szczęście że urodziłem się jako syn Jedi i otoczony byłem członkami Zakonu Skywalkera, którzy przeżyli atak na Świątynie na Coruscant. Pierwsze czego uczył mnie ojciec, to była cierpliwość i medytacja. Przez wiele miesięcy nie mogłem zrozumieć, co daje mi wyrównywanie oddechu, oczyszczanie umysłu i tak zwane swobodne odczuwanie Mocy, która mnie przenikała. W sumie po latach zrozumiałem i doceniłem jak ważne było to ćwiczenie, z którego korzystam chętnie do dziś.
- To znaczy?
- Na początku będzie to frustrujące, ale po prostu powinieneś w spokojnym miejscu przymknąć oczy i nie myśleć o niczym. W końcu zaczniesz świadomie odczuwać nurt Mocy, który przenika wszystko. Ciebie, otoczenie, inne istoty, dosłownie wszystko. - kontynuował Stardust - Po co to wszystko? Uwierz mi, że dzięki medytacji potrafię lepiej się skoncentrować, wyczuwać niebezpieczeństwo. To ona pozwala mi wypocząć, a czasem zobaczę coś czego mogę uniknąć. Ale chyba trochę się zagalopowałem.
- Postaram się to zrozumieć. Hmm, mam jeszcze to, niestety nie działa. - Nantel pokazał swojemu rozmówcy charakterystyczny cylinder - Wymieniłem okablowanie do emitera i baterię ale miecz nie chce się zapalić.
- Zdobyłeś go czy znalazłeś? - spytał odruchowo Michael, sondując przedmiot Mocą. Sam zbudował swój miecz przed wieloma laty, początkowo czerpiąc wskazówki od ojca, a potem oddając się Mocy. Wiedział, że budowa takiego oręża wymaga sporych umiejętności. - Chyba wiem gdzie tkwi problem i mógłbym go rozwiązać. Kryształ nie leży dokładnie w sercu miecza. Jednak, żeby działał zgodnie z twoją wolą, raczej sam powinieneś go naprawić. Oczywiście jeśli chcesz pomogę ci.
- Dziękuję. Sporo tego, jak na początek.
- Obawiam się, że to jest dopiero początek początku. - odpowiedział Stardust, mrugając okiem do Nantela, po czym powrócił do treningu.
***
Kolejne dni upłynęły w wulkanie na badaniu instalacji obronnej, rozmowach o dalszym rozwoju sytuacji, a także na porządkowaniu dalszej części zawalonego tunelu. Nieco niespodziewanie gruchnęła wiadomość o tym, iż Nielegalne Miasto zostało zaatakowane przez hordy raghouli. Wszystko wskazywało na to, że zła Mirax przystąpiła do ostatecznego szturmu, który zadecyduje o dalszych losach Gamorry. Nadszedł czas kolejnej narady. W znanej już sali odpraw, jako jeden z pierwszych pojawił się właśnie Stardust. Do tej pory prócz medytacji, poświęcił kilka chwil Nantelowi, rozmówił się także z toydarianami w sprawie baterii dział obrony planetarnej. Niestety nie znalazł czasu na skonfrontowanie się z Km'ą, która była jeszcze osłabiona po ostatnich wydarzeniach. Podobnie nie było czasu rozmówić się z Kittani, gdyż jako dowodzącą była mocno zabiegana i zajęta obowiązkami.
-
Beep bop? - spytał astromech.
- Tak, zaraz tutaj przyjdą, bądź cierpliwy...