Przeprowadzka Phoebe przebiegła błyskawicznie i już pierwszej nocy zakończyła się dla Zulroka przyjemnością i zdziwieniem. Mimo swojej specyficznej urody i małomówności po raz pierwszy wylądował z kobietą w łóżku. Nikto widział oznaki sympatii Twi’lekanki, jednak miał obawy, że to tylko jakaś zasłona dymna, albo towarzyszka go w jakiś sposób wykorzysta. Mimo wszystko łowca nagród i tak chciał mieć ją na oku, choć zaczynał ją darzyć coraz większym zaufaniem i sympatią, co przy jego charakterze było dość niezwykłe. Zasady wyłożone przez współlokatorkę odpowiadały najemnikowi, bo nie widział się w związku i nie potrafił się angażować. Taka znajomość z profitami była dość korzystnym układem i dawała trochę luzu i przyjemności wśród zabiegania między treningami.
Mimo tego, że trochę się na statku zmieniło, to wciąż adeptów czekały ciężkie treningi. Widok nowoprzybyłych, z których część zginie na tym okręcie z racji czekających ich ćwiczeń, wlewała w umysł myśli, że już przeżyło się najtrudniejszą część i jest się wśród najlepszych. I właśnie na wybranych z tych najlepszych miała podobno czekać pierwsza misja, pierwsze opuszczenie niszczyciela od czasu rozpoczęcia szkolenia. Mimo tego, że były to tylko plotki, wydawały się sensowne, patrząc na ilość osób, która pozostała po pierwszych etapach treningów. Drugą kwestią było to, że czego nie sprawdziły ćwiczenia i kogo nie wyeliminowały, to w bardzo prosty sposób zweryfikuje misja. Nieoczekiwania na sali ćwiczeń został wywołany zielonoskóry, spodziewając się prędzej kolejnej audiencji u władcy niż czegoś innego. Rzeczywistość okazała się inna, gdyż znalazł się w sporej sali odpraw wśród kilkunastu uczniów, często nieznanych nawet z widzenia.
Plotki okazały się prawdziwe i miały swoje odzwierciedlenie w słowach porucznika. Adeptów czekała misja, terenowe sprawdzenie się i możliwość wykazania, albo niechybnej śmierci. Ze wszystkich wymienionych rodzajów walki były gladiator nie widział się w żadnej. Był mistrzem mając do dyspozycji Helgę, czuł się dobrze z inną wibrobronią, ale to nie pasowało do piechoty, wsparcia czy dywersji. Strzelanie z blastera już uratowało życie mężczyźnie, ale na pewno byli w tym lepsi. Dwudziestopięciolatek został wyrwany z zamyśleń, widząc jak po zadanym pytaniu przez jednego z uczniów, ten dostaje po twarzy. W tym samym momencie Zulrok uświadomił sobie, że sam zadałby takie pytanie i serię kolejnych, by móc jak najlepiej wykonać powierzone mu zadanie. Zaduma i brak szybkiego reagowania słowami na wydarzenia w tym wypadku uratowały Nikto przed ciosem.
Niespodziewanie wzrok oficera wylądował na łowcy nagród, stawiając go w dość stresowej sytuacji, choć on sam miał nadzieję, że może właśnie dostanie szansę wykazania się. Tego, w jaki sposób miał się zaprezentować, najemnik się nie spodziewał. Wizja bycia dowódcy nawet tak małego oddziału to było coś całkowicie nowego. Zdarzało mu się współpracować w grupie, ale on nigdy nie dowodził, wykonywał swoje zadanie, ale reszta drużyny miała mniejszy priorytet. Teraz wykonanie misji zależało od tego, kogo były gladiator wybierze i jak pokieruje grupę istot, by wykonać misję, której nawet jeszcze nie zna. Musiał otrząsnąć się z szoku i zacząć działać, bo pozostałe dwie godziny na skompletowanie drużyny wydawały się tylko chwilą. Oficer znów podnosił rękę by tym razem uderzyć zielonoskórego za zbyt długą ciszę i brak odpowiedzi, jednak małomówny mężczyzna przemówił:
— Jak Bantha. — Taka odpowiedź musiała wystarczyć porucznikowi, bo ostatecznie cios nie padł w stronę dwudziestopięciolatka.
Zulrok otrząsnął się i musiał przywyknąć do roli i zadania, jakie były mu powierzone. Myśląc o skompletowaniu drużyny, pierwsza myśl skierowała się ku Phoebe. Taka Twi’lekańska skrytobójczyni i uwodzicielka może nie sprawdziłaby się na każdej misji i nie była najważniejszą częścią uniwersalnej drużyny. Argument przydatności nie działał tu na korzyść kobiety, choć wspominała, że dobrze orientuje się w terenie. Nikto widział we współlokatorce swoją prawą ręką i osobę, która pomoże mu zdobyć członków zespołu. Po zlokalizowaniu kobiety, ta nie odmówiła i zgodziła się na współpracę i na to, że to ona, a nie Nikto zajmie się rekrutacją chętnych do drużyny. Z całą pewnością w kontaktach interpersonalnych, to Phoebe się sprawdzi, a nie łowca nagród. Skład grupy miał jednak zależeć od najemnika.
Były gladiator był pewien jednego: żadna drużyna nie przetrwa bez medyka. Lazaret na miejscu zbiórki zdawał w innych zadaniach egzamin, ale niektórym nie udałoby się dojść do niego, gdyby nie lekarz w oddziale. Drużyna musiała przedstawiać też jakąś siłę bojową, a wyspecjalizowanie zielonoskórego w walce wręcz tu nie wystarczało. Potrzebny był więc ktoś w typie regularnego żołnierza. Pozostały tylko maksimum dwa wolne miejsca w grupie uderzeniowej więc wybór był coraz trudniejszy. Potrzebny był też specjalista od spraw technicznych bądź taki z pomocą, którego wszędzie da się wejść niezależnie czy włamie się, czy wysadzi drzwi. Jeden żołnierz to też była niewielka siła ognia. Po przemyśleniach dwudziestopięciolatek zdecydował się, że potrzebny mu będzie mechanik od wszystkiego, przysłowiowa złota rączka, która może obejdzie jakiś prosty system zabezpieczeń, ale i naprawi jakiś uszkodzony sprzęt. Dodatkową siłę ognia miała zapewnić osoba w stylu komandosa, przygotowana na wszystko, która mogła mieć też czasem do czynienia z granatami. Oczywiście trzeba było mieć nadzieję, że pożądany skład drużyny znajdzie się wśród zgromadzonych.
— Phoebe, potrzebujemy medyka, bo ktoś musi nas poskładać. Ty jako moja prawa ręka i z tobą się nie zgubimy. Jeszcze jakiś typowy żołnierz ze swoją siłą ognia. Dalej jakiś komandos, istota, która wykona to, co z pozoru niemożliwe. Najlepiej z granatami. Na końcu człowiek od wszelkiej mechaniki: wszystko naprawi, wszystko rozkręci, może i się włamie. Proszę, znajdź mi takich. — Cała wypowiedź standardowo nie była płynna i co zdanie była przerywana na kilka wdechów i zebranie słów.
Czas mijał i w końcu Twi’lekanka wróciła z czwórką istot, które miały stanowić wraz z Phoebe drużynę dowodzoną przez Zulroka. Medyczką była blondwłosa, ludzka kobieta, mianem
Noela Titwo, którą wyróżniała to, że jej prawa górna część twarzy miała ślady poparzenia. Zabrak imieniem
Pesa spełniał funkcję żołnierza. Komandosem oddziału miał zostać postawny Shistavanen przedstawiający się jako
Mugrut Bon. Ostatnim członkiem zespołu z rolą złotej rączki był
Krar Oscu z rasy Mon Calamari. Taka pięcioosobowa czekała na polecenia Nikto, a ten czekał na konkrety od dowodzących.