Gweek przyglądając się wojownikom Gruby dostrzegł coś jeszcze przy pasie każdego osobnika. Mieli maski zrobione... ze skóry ludzi lub jakiegoś innego myślącego stworzenia. Zewnętrzną część prawych dłoni mieli wytatuowane prostym symbolem czerwonego prostokąta. Jeden z nich miał trzy prostokąty. Miał on też naszyjnik z uszami różnych humanoidów. Różnili się zachowaniem i ruchami. Przemawiała przez nich wpojona głęboko dyscyplina i czujność. Ochroniarze Zumba sprawiali podobne wrażenie, acz nie mieli w sobie tyle dyscypliny i sztywności, byli bardziej elastyczni. Klan Gruby musiał trudzić się wojnami, był tego pewien. Po wojowniku klanu wiadomo było jaki to był klan, lecz Gweek nadal twierdził, że klan Ogi ma największe pierdolnięcie z łapy.
Gruba dumnie stała słuchając z pełną uwagą słów Gweeka
- O mnie pewnie już słyszeliście. Jestem Gweek, a Ty pewnie musisz być Matroną o imieniu Gruba. Cieszy mnie, że kolejny klan odpowiedział na nasze wezwanie. Jako gospodarz tego miejsca zapraszam Cię do wzięcia udziału w obradach Radzy Starszyzn Klanowych, które odbędą się wieczorem w największym namiocie. Omawiać będziemy sprawy ważne dla wszystkich klanów. Bylibyśmy wdzięczni wraz z Nurrą, gdybyś miała popołudniu ochotę zamienić z nami kilka zdań w naszym namiocie.- Gweeku z Gwiazd, Twój heroizm dotarł nawet do Illgrass. Gratuluję wygranego pojedynku, przeciwnik miał w sobie prawdziwą wolę Gamorrean, to była dobra walka. Śmierć wrogom - Gruba wyraziła się swoim grubym babskim głosem, pochylając z uznaniem czoło i wypowiadając ostatnie słowa, jakby były zwykłym przywitaniem na co dzień.
- Z chęcią wezmę udział w tak ważnym posiedzeniu, Gweeku z Gwiazd.
- Niezmiernie mi przykro, ale muszę was teraz opuścić. Spragniony i obolały jestem, bo strasznie dziś duszno. Maciora tylko nieco przechyliła się do przodu ruszając tłuszcz w obieg w ramach skromnego ukłonu na zakończenie rozmowy.
***
***
Temat komunikatorów poruszył nieco móżdżki zebranych. No tak miano się komunikować za pomocą technologii z zewnątrz. Tylko jeden z obecnych zapytał się niby jak to miałoby się odbywać
- to my to sem po prostu odpalim i pogadamy? - szaman z klanu Woozmy, szanowny Troglo, pobudził wątpliwości wobec pomysłu.
- no tak wciskasz guzika i pleciesz - odezwał się Glomb, mówiąc jakby to było oczywiste. Gweek był równie pewny co on, tyle, że tego faktu, że Glomb nie kumał nic, a nic jak to działa.
- nasze ścieżki jasno mówią, że nie potrzebujemy łaski z zewnątrz, czy to nie godzi w nasze tradycje? - zapytała się Vuma
- musimy się adaptować, szanowna Vumo. Różowe pokraki i ślimacze sługi wykorzystują niegodne metody, by pokonywać nas w walce. Gamorreanie nie muszą traktować obcych honorowo! Tu chodzi o nasze bezpieczeństwo - odezwała się pewnym głosem Gruba. Widać potrafiła się udzielać, od razu głowy innych przedstawicieli klanów pokiwały głową z uznaniem.
- ale to musi jakoś działać. Te pudełeczka same nie działają, trzeba je czymś napędzać - zwrócił uwagę ponownie Troglo.
- może pierdami, hehe - zażartował Glomb i tylko Oga się zaśmiała.
- pewnie będzie trzeba poprosić o pomoc różowych - zauważył Troglo, mając na myśli rebeliantów z Wulkanu. Kontaktowanie się z obcymi zaraz wywołało falę oburzenia. Klan Vumy reprezentował wyjątkowe przywiązanie do tradycji, w ogóle ten pomysł mu się nie podobał. Jak zwykle sceptyczny klan Woozmy nie był zadowolony, Gruba widać też nie zareagowała pozytywnie, a klan Ogi naśladował większość. Jedynie od samego początku sympatyzujący z klanem Nurry klan Delmy zachował milczenie. Starszy Hub postanowił zabrać głos w sprawie pomysłu Gweeka
- szanowna Gruba przyznała przecież, że nie musimy być wobec nich honorowi. Niech nam pomogą, ale nie gwarantujmy im na prawdę nieagresji. Obcy nie mają skrupułów, by porywać nasze dzieci i wykorzystywać w kopalniach. - Gweek mógł przysiąc, że dostrzegł przez chwilę błysk gadziego wzroku w starszym Hubie. Gamorreanie nie od razu zareagowali optymistycznie na tą śmiałą propozycję niegodnego zachowania. To Gruba przełamała lody
- trzeba poznać wroga i zwalczać go jego własnymi metodami! To mi się podoba! - wkrótce nie było wątpliwości moralnej na temat samego projektu. Procedury też uznano za sensowne, aż w końcu dotarto ponownie do punktu startowego.
- no dobra, a jak to zmontujemy? W sensie, jak człowieki mają nam pomóc, by to działało - pytał ponownie Troglo. Wszyscy oczekiwali jakiegoś
technicznego wyjaśnienia od Gweeka i Nurry
***
Dyskusje i narady były przerywane słusznymi posiłkami i wymianą pomniejszych rozmów między wszystkimi. W końcu jednak miało dojść do poruszenia tych najistotniejszych materii.
- Co zrobimy z Ymperyjum i wojskowymi, kiedy do nas znów przylecą? A przylecą, to pewne. Na jakich zasadach będą kręcić się po naszej planecie, okupować i kontrolować przestrzeń nad nami, łazić po dżungli lub lasach, zajmując nasze tereny i budować sobie kolejne miasta? - Gweek narzucił temat.
- nie mamy kuźni metalowych ptaków - szybko skomentował Troglo
- Ymperium nie opłaca się tu siedzieć o ile nie stanowimy zagrożenia, albo ktokolwiek inny tutaj nie stanowi zagrożenia. Gamorra nie jest planetą dla różowych pokrak - wyraziła się krótko i zwięźle Gruba
- czyli nie możemy się ujawnić - podsumował Hub
- a inne sił wypędzić - zadeklarowała Gruba
- inne siły wypędzić? - zapytał właściwie sam siebie Glomb
- nie jesteśmy w stanie walczyć aktualnie z Ymperium, to samobójstwo - zarzucił Ryghouk
- chyba wy nie jesteście w stanie walczyć, tchórzu - wyraziła się opryskliwie Gruba
- chwila, chwila! My tu rozmawiać, nie obrażać się nawzajem przybyli - wtrąciła się Nurra dusząc konflikt w zarodku. Wódz-W-Boju widział, że trzeba nieco przekierować temat nim stworzą się animozje.
- Czy prawdą jest, że współpracujemy z poszczególnymi rodzinami Huttów, które powoli krążą nad naszymi głowami jak padlinożercy, gotowi znów nas zniewolić? Najemnicy Besadi bezprawnie opanowali Nielegalne Miasto, wykurzając i zabijając stamtąd wrogów klanu Nurry, a później pomagając przy obronie Miasta przed bestiami. Teraz się tam panoszą. Niby nam pomagają uwolnić planetę, ale skoro jest już po Wielkiej Wojnie, to co jeszcze tam robią? Po nich przyjdą inne przydupasy ślimaków, by wywołać kolejną wojnę i niszczyć nasz świat. Będą chcieli wciągnąć nas w nie nasz konflikt, próbując obiecywać i przekupywać poszczególne klany, skłócić je aby na powrót wróciło niewolnictwo i wyzysk. Podzielić nas tak, jak im do tej pory się udawało. Więc z jakimi rodzinami Huttów warto rozmawiać, z którym handlować, a które ignorować? - wygnać ich!
- tak! Przegnać ciemiężycieli!
- zarżnąć ich za swoje czyny! - narada zaczęła się przekształcać w krzykaninę. Przedstawiciele klanów zaczęli wyrzucać frustrację która narosła przez pokolenia.
- powinniśmy przejąć miasto! I nie dopuścić im się tutaj osiedlić! To przez nich istnieją Grzybiarze. Nie tylko zniewalają, ale psują nasz rodzaj - Gruba była wyjątkowo emocjonalna w tej sprawie
- to też powód dlaczego przybyłam tu reprezentować swój klan moi drodzy. Wrogowie są osłabieni, powinniśmy ich zniszczyć - chęć zorganizowania wojny przeciwko znienawidzonemu wrogowi odbiła się gromkim echem aprobaty. Jak na to nie patrzeć, każdy klan chciał wojny.
- musimy jednak być ostrożni - Hub postarał się jakoś ostudzić krwawy entuzjazm
- ślimaki są tutaj od lat. Trzeba zaplanować odpowiednie kroki. Pamiętajcie, że Grzybiarze, czyli wrogowie w naszych skórach są na ich usługach. Znają nasz teren i wiedzą jak działamy - słowa te nieco powstrzymały zew wojny, który od zawsze w gamorreanach płynął we krwi. Szepty między zgromadzonymi Gweek przerwał kolejnym tematem
- Pytam też o stwory, które rzekomo wybiliśmy broniąc miasto. Czy ktoś od tamtej bitwy je widział? Jeśli tak, to czy są chętni wyplenić zło z naszych ziem?- Klan Hugby zaczął czcić te stwory - wypowiedziała się z pełną pogardą Gruba
- Te prymitywy wciąż babrają się czarną magią - warknęła Vuma
- Prowadzimy z nimi regularną wojnę. Ich praktyki nie wiem, czy nie są plugastwem, które trzeba pierw rozwiązać. Stwory panoszą się poza tym w Dżungli Hudu i sieją śmierć wśród zwierzyny. Stanowią rozszerzające się zagrożenie - powiedziała Gruba
- Tak to prawda. Widzieliśmy stwory i biliśmy je - przyznała Oga
- Jak będziemy rozwiązywać spory między klanami i wspólnie decydować o losie naszym i naszych dzieci? Większością głosów, osądzając sprawiedliwie każdą sprawę, dowody lub racje i pretensje czy może inaczej?- tak jak miało to miejsce do tej pory - odpowiedział bez wahania starszy Ryghouk
- tradycja jasno przemawia jacy jesteśmy. Sytuacje wyjątkowe powinny być rozwiązywane wedle zwyczaju wystawienia na próbę. Przodkowie strzegą prawych i dają zwycięstwo w honorowym pojedynku - tutaj wszyscy oczywiście kiwali głowami. Tradycyjne metody, czyli głos starszyzny i ewentualne próby, które miały mieć również przesłanki moralne.
- Co jest teraz naszym najpilniejszym problemem? Swoje sprawy przedstawiłem, teraz wasza kolej.- kiedy coś zjemy? Pić się chce od tego gadania! - zaryczał Glomb
- chwila Glombie! Gweeku z Gwiazd. Pilnym mi pytać, czy wybrać się z wojownikami nie raczyłbyś do walki z klanem Hugby i klanem Klogi oraz wytępić plugastwo z dżungli Hudu. Jedni to czarnoksiężnicy i wypaczeni, drudzy to sympatycy Huttów. Teraz póki nie mają wsparcia od ślimaków, trzeba ich pokonać!
- to wydaje się dobre! - odezwała się Oga. Zapowiedź bitki zawsze przemawiała do klanu Ogi.