Kiedy drzwi hangaru zaczęły się unosić, Geonosianie zaczęli żywiej wymachiwać kończynami. Żołnierze widocznie nie potrafili znaleźć z nimi wspólnego języka, ale teraz chyba wreszcie zrozumieli sugestię.
- Uwaga! - krzyknął jeden z nich - Przenosimy się do drugiego hangaru, tam czeka na nas statek. Wszyscy do wyjścia, ruchy!
Pobiegli we wskazaną stronę, prowadzeni przez Geonosian. Więźniowie od Daesh czekali jednak z lekkim ociąganiem.
- Może to właśnie po nas?
- Zaczekajmy na nich, może nas podejmą...
Daesha'Rha zarejestrowała to wszystko dosłownie jednym uchem. Zaczęła w tym czasie klepać Toblera po policzkach.
- Tobler, słyszysz mnie? Jesteś mi potrzebny. Zobacz, jestem w niebezpieczeństwie. Jestem cholernie mało bezpieczna! Jasny szlag, ty wredny płazie, nie waż mi się zamykać oczu! Patrz na mnie, jak do ciebie mówię!
Gunganin lekko odpływał, ale starał się rzeczywiście skupić na niej wzrok. Wtedy pozwoliła sobie na szybki rzut okiem wokół siebie.
Więźniowie chyba byli niespełna rozumu, albo stres zeżarł im szare komórki. Jej wzrok spoczął na jedynej osobie, która mogła jej teraz pomóc.
- Tarra! - Twi'lekanka przywołała ją okrzykiem - Weź tych ludzi i biegnijcie do tego drugiego hangaru. Niech tylko zostanie tu ze mną ktoś silny, będę musiała przenieść Toblera.
Uderzyła jeszcze przyjaciela kilka razy w policzek, ale ten nawet nie zwrócił większej uwagi na to, że siła ciosów była teraz znacznie większa.
Daesha'Rha zerwała się tymczasem na nogi. Rozejrzała się szybko po skrzyniach, które stały wokół, ale apteczkę znalazła na ścianie hangaru. Ruszyła do niej biegiem, krzycząc przez ramię do więźniów:
- Idźcie za tymi żołnierzami, jeśli wam życie miłe! Ruszcie się!
Kiedy dopadła apteczki i zaczęła bieg z powrotem, więźniowie już kierowali się do wyjścia, przynajmniej ich większość.
Nie patrząc na drzwi hangaru i przezierającą zza nich pustkę kosmosu, przypadła na kolanach do Toblera. Obejrzała opatrunek żelowy na jego głowie i stwierdziła, że ktoś, kto go założył, zrobił wszystko, co w tej materii mógł. Wyszarpała zatem z apteczki strzykawkę i fiolkę z adrenaliną. Nie pamiętała, ile Tobler waży, dlatego starała się po prostu odmierzyć dawkę proporcjonalnie mniejszą, niż wstrzykiwała falumpasetom. Pewnym, choć niezbyt ostrożnym ruchem, wbiła przyjacielowi igłę w ramię. Odrzuciła potem niepotrzebną strzykawkę, przerzuciła apteczkę przez ramię i gestem przywołała jednego z więźniów, który usłyszał, że będzie potrzebowała pomocy.
- Złap go za nogi - poleciła szybko, chwytając Gunganina pod pachy - Biegiem do wyjścia! Szybko!