Schowek techniczny, na to by nie wpadł, że tutaj mógł przebywać Annor, miał spore podejrzenia wcześniej, że właśnie w tych częściach przesiadywał, ale nie podzielił się z innymi swoimi przemyśleniami... I wyszło to na dobre, może coś mu z tyłu podpowiadało, aby właśnie tak postąpił, albo może to tylko jego zachowawcza postawa. Tak czy owak wiedział już dlaczego tutaj się nikt nie zapuszcza, takie zagrożenia jakie przekazał mu Kronn nie były zbyt zachęcające, ale jaka jest na to szansa jak do tej pory nic się nie stało, chyba niska, a przynajmniej taką nadzieję nosił w sobie Serith. Przy pomocy swojego przyjaciela usiadł i oparł się o metalową ścianę w pozycji półsiedzącej, nie był na tyle silny, aby stać, działanie narkotyku po mimo tego, że było słabsze to jednak nadal działało. Tallav nie czuł się dobrze, ale na pewno lepiej niż przez ostatni czas kiedy rzygał co chwilę, a świat kręcił się jak cholera.
-
Usiądź, odpocznij... Też musisz nabrać nieco sił - syknął z bólu, czuł jak organizm walczy, nie było to przyjemnym uczuciem, ale wiedział, że tylko tak uda mu się zwalczyć toksynę. -
Nie damy rady uciec przez najbliższe dni - rzucił do niego, a natychmiastowo zobaczył w oczach Annora zdziwienie połączone z chęcią poznania odpowiedzi na zadanie pytanie.
-
Jak to nie uciekniemy, w hangarze na pewno są... - mówił, ale Serith przerwał mu -
W mgławicy jest burza, potrwa parę dni. To akurat jest prawdę bo jak tutaj lecieliśmy z Elayne to zahaczyliśmy w nią i cudem dolecieliśmy. Pieprznąłem się tam w klawiaturę...-
Dali ci narkotyk jako lek przeciwbólowy... - Serith kiwnął mu głową z potwierdzeniem. -
Sukinsyny - dodał po chwili.
-
Dałem się podejść, nie sądziłem, że tutaj są zdrajcy, ale całkiem dobrze grali. Odebrali nam broń pod pretekstem prawa, co paradoksalnie jest zgodne z prawem, przestrzelę kolana sukinsynowi - powiedział porucznik kiwając głową na boki nie mogąc uwierzyć, że tak łatwo łyknął bajeczkę dyrektora. Przynajmniej sobie uświadomił, że miał rację co do Milnocha, że był w to zamieszany, bardziej go teraz ciekawiło czy on nadal jest na stacji czy jednak wyleciał z niej przed nimi.
-
Neya i Lucius też tutaj mieli lecieć, ale dołączyć za parę dni - nagle zobaczył jak Annor odwrócił głowę w jego stronę, widać było, że jest nieco wzruszony tą sytuacją, ale nie było co mu się dziwić pozostawiony sam, za pewne myślał, że nigdy nie zobaczy znajomych twarzy, a teraz... -
Nie zapomnieliśmy o tobie bracie - rzucił do niego Serith delikatnie się uśmiechając. -
I podziękuj swojej żonie, bo to dzięki niej tutaj jesteśmy - Kronn momentalnie spojrzał na niego.
-
Wszystko z nimi dobrze?! - zapytał doskakując do Tallava. -
Wszystko w porządku, jej nie niepokoili, twój syn rośnie. Niestety jest podobny do ciebie - powiedział to delikatnie ze śmiechem. Annorowi spod łez jakich przed chwilą uronił ukazał się śmiech, opuścił głowę, a potem ponownie spojrzał na swojego byłego dowódcę i uściskał go. Porucznik klepnął go po plecach
-
No, już, już bo mnie zgnieciesz - Kronn usiadł koło niego. Kolejne minuty, a nawet może i godziny minęły im na rozmowie i odpoczynku, a na pewno do pomocy w upływie czasu pomogły wspomnienia ze starych lat służby. Wiele wspomnień, które wywoływały uśmiech na twarzy Tallava po mimo sytuacji w jakiej się znaleźli, a w tym czasie zwalczał toksynę w swoim organizmie, przez co nie kiedy musiał robić przerwę, aby wyrzucić z siebie część żółci, która podchodziła do jego gardła. Chwila wytchnienia w tym całym pierdolniku jaki teraz miał do ogarnięcia. Jednak po mimo tej ciekawej rozmowy cały czas w głowie miał, że jest tam gdzieś jego ukochana i nie wiedział do konkretnie teraz zrobić.
***
Gdy już jego organizm był na tyle przywrócony do użytku, że mógł już w miarę się ruszać bez ryzyka o kolejne omdlenie czy możliwości ustania na nogach postanowił wprowadzić w życie swój plan. Miał zamiar przejść na nieco wyższe piętra, tak aby być pewien, że chodzą tam jacyś strażnicy, chyba że Annor sugerował inaczej, na przykład na terenach sekcji C. Wszystko miało być całkiem prostym pomysłem. Porucznik chciał wyszukać jakiś osamotniony patrol, najlepiej jakiś dwuosobowy. Gdy przechodzili koło wejścia przejścia z kratami, tam gdzie przebywali chciał zagwizdać, albo jakoś odkaszlnąć, aby sprowokować ich do zaglądnięcia w to miejsce, nawet mógł się nieco wychylić udając rannego i krzyknąć do nich, że potrzebuje pomocy z uciekinierem wchodząc ponownie na klatkę schodową. Tam chciał dosyć sprawnymi ruchami obezwładnić strażników, a doświadczenie i szkolenie w Korpusie Szturmowców i dodatkowe szkolenia w ISB powinni pomóc i nadrobić gorszą dyspozycję Seritha.
Standardowo zabrał im wszelakie identyfikatory, dokumenty, broń czy komunikatory oraz oczywiście broń i ubrania, aby się w nie przebrać. Komunikator utrzymywał włączony, aby mieć podsłuch na lini i dowiadywać się na bieżąco w tym co się dzieje na stacji i jakie rozkazy płyną do strażników. Oczywiście zaprowadził ich gdzieś głębiej w stację, aby mieć pewność, że ich nikt nie znajdzie i nie usłyszy. Przepytał ich, a raczej przesłuchał chciał wyciągnąć tyle ile mógł o tym co tutaj się dzieje, jaki jest rozkaz wobec Tallava, gdzie jest drugi członek ISB, co planuje dyrektor i dlaczego służą zdrajcą Imperium, ogólnie chciał wyciągnąć jak najwięcej wiadomości o tym co tutaj się do cholery dzieje. Ostatecznie chciał jednak ich ogłuszyć, związać i schować w jakimś schowku, aby nie donieśli reszcie.
Przebrani w strażników - Serith i Annor, miał głęboką nadzieję, że nosili na głowie jakieś czapki, rogatywki, aby ukryć nieco twarzy w kamerach. Celem było dostanie się do miejsca gdzie mają antenę nadawczą, aby wezwać pomoc do komandora Artasa, bądź pułkownika Borgisa i powiadomieniu ich o zdradzie Imperium i aktualnej sytuacji. Jednocześnie Tallav chciał odnaleźć Elayne lub nawiązać z nią kontakt, aby sprawdzić co z nią i czy może jakoś pomóc.