przez Idris Adenuu » 15 Paź 2019, o 07:50
Znów go wzywała, ciągnęła do niego niczym wojaczka do Mandalorian. A n ignorował te sygnały, robił to już dziesiątki lat. Moc pozostawała dla niego wciąż melodią przeszłości mimo że na co dzień obcował z jej historią i artefaktami, mimo że wciąż pamiętał obrazy tamtych dni. Z krótkiego rozmyślania wyrwało go delikatne szarpnięcie – właśnie weszli w nadprzestrzeń w drodze na Nar Shadda. Nie pierwszy nie ostatni raz los kierował tam Idrisa, nie pierwszy raz będzie mu tam również towarzyszył młody Akko. Było kilka powodów dla których Idris jednocześnie lubił planetę, ale też szczerze nienawidził. Lubił dlatego, bo zawsze dość sprawnie szukało się tam celów, a ludzie byli bardzo przekupni. Nie lubił natomiast faktu jak bardzo wiele kredytów potrafił przepuścić w tutejszych kasynach. Do tego dzieciak okazał się być szalonym hazardzistom kiedy był tu pierwszy raz, co tylko potęgowało obawy o ich kolejną wizytę. Mężczyzna siedział w swojej kajucie, która była pokaźnych rozmiarów. Otaczały go relikty tysięcy lat historii mocy. Szaty, kryształy, rękojeści mieczy świetlnych, posążki, holocrony... tych ostatnich zawartości nigdy nie poznał będąc zamkniętym na moc, ale zdawał sobie sprawa jak wiele mądrości, ale i pokus muszą one zawierać. Ze ścian spoglądały ponure maski wojenne Sithów jak i Jedi co kiedyś bardzo denerwowało mężczyznę, ale teraz nie zwracał na to większej uwagi. Plan na najbliższy wypad był bardzo prosty – zrobić co jest do zrobienia, a następnie zitensyfikować szkolenie chłopaka. Byli już bardzo blisko poziomu w którym będzie mógł pokazać chłopakowi jak odciąć się od mocy, a jednocześnie nie planował uczyć go jak połączyć się z nią ponownie – tak będzie dla niego lepiej. Aktualnie panował już nad mocą, a był nią silny, ale dziki i nieokrzesany. Mimo świadomości jak wielkie zagrożenie niesie dla samego Idrisa, mężczyzna postanowił mu pomóc, z uwagi na swoją przeszłość. A propos młodzika...
-Akko, podejdź za dziesięć minut do mojej kabiny, mamy trochę czasu, nie marnujmy go. – krzyknął do komunikatora i oczekiwał na przyjście chłopaka. Trzeba było przyznać, że chłopak miał zapał bo pojawił się dość szybko, to tez był jego problem, wszystko chciał szybko - za szybko.
- Tak Idris, wyzywałeś mnie? - zapytał gdy dotarł na miejsce, a Morellianin kiwnął ręką by młody wszedł i zajął miejsce obok niego.
-Tak Akko, mamy kilka dobrych godzin zanim dotrzemy na Nar Shadda, zatem czemu by nie skorzystać z okazji. Najpierw chciałem cie zapytać czy pojawiły się ostatnimi czasy jakieś pytania na które chciał byś znać odpowiedzi, byliśmy dość zajęci interesami wiec póki wpadniemy w kolejne, mamy czas. – chłopak wydawał się nieco zbity z tropu, bo Idris rzadko pozwalał mu zadawać pytania. Dla Byłego Jedi były zawsze niewygodne, a chłopak jak i sam idris nie był jeszcze gotowy poznać prawdę.
-Wspominałeś kiedyś, że takich jak ja, osób którym przydarzają się te dziwne anomalie było kiedyś więcej, dużo więcej, lecz podróżujemy już tak długo a nie spotkaliśmy jeszcze nikogo takiego... Czy oni tez ukrywają się z tym tak jak to radziłeś zrobić mi? – Trudne pytanie, jeszcze trudniejsza odpowiedź. Ale było trafne, tego odmówić Akko nie było można. Idris czasami sam zastanawiał się jak trzymał to wszystko w tajemnicy jednocześnie babrając sobie ręce w dziedzictwie mocy.
- Tak Akko, cierpieli na te sama przypadłość. Nie spotykamy ich dlatego bo jej ekspozycja sprowadziła na nich zagładę, wyginęli. Dziś Galaktyka o tym zapomniała, ale sa tacy którzy wciąż bacznie obserwują i gotowi sa zniszczyć każdego kto wykaże choć szczyptę tego zgubnego potencjału. Im mniej w galaktyce takich ludzi, tym mniej cierpienia. – nie był pewien czy dobrze ubrał to w słowa, a już chwilę nieco pożałował końcówki. Był kiedyś rycerzem Jedi, ale nigdy nie szkolił padawana i dziś wiedział, że był to bardzo ciężki kawałek chleba. Zresztą, nie myślał nigdy o Akko jako o swoim Padawanie bo od tego była krótka droga o myśleniu o sobie jako Jedi, a przecież tyle lat udało mu się od tego odcinać.
- Mniej cierpienia? a więc to byli źli ludzie? Czy ta przypadłość to coś złego? – Spirala zaczynała się nakręcać, trzeba było to szybko ukrócić zanim zajdzie za daleko.
- Wręcz przeciwnie, to w większości były dobre istoty, ale cierpiały przez swoja wyjątkowość. Dziś jak widzisz, już ich nie spotykamy, chociaż ja ciebie spotkałem i żeby uchronić cię od zgubnego losu, musimy prędko odciąć cię od tych... anomalii. Wtedy będziesz mógł życ wolno – wiedział, że to nie wystarczy. Problemem chłopaka było to, że wraz z tym jak uczył się panować nad mocą, rósł też jego apetyt na jej używanie tyle, że świadome. Idris skutecznie ucinał to już długi czas, ale musiał nauczyć chłopaka jak odciąć się od mocy jak najszybciej. Wtedy nie będzie powrotu, bo nigdy nie nauczy go jak wrócić na jej łono, a sam nie będzie potrafił tego dokonać, nie z tym poziomem wiedzy.
- A co jeśli ja nie chcę? Całe życie uciekam od zgubnego losu, całe życie... Nie mam już w sobie takiego gniewu jak niegdyś, ani niepotrzebnej złości. Uczysz mnie jak opanowywać wewnętrzny niepokój i kontrolować emocje ale po co to wszystko jeśli nadal najlepsze co masz mi do zaoferowania w życiu to ukrywanie się? Przeżyłem na ulicach Dolnego Coruscant obnosząc się ze swoimi umiejętnościami i tylko to uchroniło mnie od głodu i ubóstwa. Może i tym razem nie powinienem ukrywać swych talentów? – Dość młody głupcze, dość! Tyle przewijało się przez głowę Morellianina, Akko miewał wciąż swoje instynkty, które mogły go szybko zgubić.
-Przeżyłes bo miałeś szczęście, bo najciemniej zawsze jest pod latarnia. Korzystanie z tego jest najkrótsza droga na tamten świat, a tego przecież nie chcesz. Opanuj emocje, wycisz się i odetchnij. Usiądź i oczyść umysł, niech energia popłynie przez ciebie, ale kontroluj ja. – Obserwował chłopaka, jednak ich potencjalny trening skończył się dotarciem do celu. Statek bywął tu nie pierwszy raz, więc nikt nie robił problemów z podejściem. Idris westchnął i podszedł do dużej szafy. Wyjął dwa wibrosztylety, które włożył za pas na plecach, tuż pod peleryną. W kaburę wsadził swój ulubiony blaster no i nie obyło by się bez kopki kredytów – do czegokolwiek była by im potrzebna. Wziął tez jednego ze swoich astro droidów, czasami przydawały się w najmniej oczekiwanych okolicznościach. Zaraz potem razem z Akko opuścili statek, ale ich spokój nie trwał długo bo momentalnie na ulicach naskoczyło na nich kilka istot, które po latach odwiedzania planety Idris zwykł nazywać Szperaczami. Dzis mogli się przydac.
-Szukamy ludzi, którzy znają ludzi, którzy pilnują miejsc. Cenny temat, płacimy dobrze, więcej niż sami chcecie. Kwestia tego kto z was ma największe informacje. Tylko, bez kłamstw. Nikt nigdy dobrze nie wyszedł na kłamstwach, nie tylko biznesowo. – rzucił mężczyzna w stronę zgrai Szperaczy.