Audiencja zakończyła się a sala wypełniona artefaktami i bogactwem znów wypełniła się ciszą przerywaną jedynie ledwo dochodzącymi jękami rozkoszy wielu ras i wielu płci. Dobrze, że załoga Czarnej Fortuny z reguły nie wiedziała co to godność. Na godności kredytów się nie zarabiało. Z powodu zakazu Marklona załoga szybko stworzyłą prowizoryczne namioty, w których powstało kasyno i burdel. Zastanawiające było kiedy powstanie również ring.
Vasto miał inne rzeczy na głowie niż powstające przybytki, z których odzyskiwał kredyty, włożone w naprawę. Prawdziwe Perpetuum Mobile. Teraz miał na głowie inne przemyślenia, ponieważ było to dziwne spotkanie. Dobrze wychowana ludzka samica wyglądająca na chodzącego śmiecia stała przed nim i tworzyła plan. Maniery szlacheckie a wygląd żebraczy. To zupełnie do siebie nie pasowało. Właściwie wiele rzeczy nie grało w obecnej sytuacji. Hutt zastanawiał się czy to zmęczenie czy poczucie bezpieczeństwa pojawiające się przez odzyskiwanie kontroli nad sytuacją sprawiało, że jego mózg był bombardowany kolejnymi myślami. Kiedy przestajesz myśleć jedynie o przetrwaniu nagle świat przestaje być monochromatyczny i odzyskuje kolory. Do tej pory na Syngii parł w jednym kierunku, jakby grał w czyjąś grę. Nadszedł czas by zmienić jej reguły.
Pełzł właśnie w obstawie ochrony do centrum dowodzenia. Łączność była odzyskana a okręt miał być gotowy rano. Ponownie miał kontakt ze światem i spływały coraz to nowe raporty dotyczące bieżącej sytuacji. Nareszcie miał wiele możliwości, zatem nadszedł czas przemyśleć i przeanalizować to co wydarzyło się do tej pory.
Zostali zaatakowani najprawdopodobniej przez Imperium. To samo Imperium pozwoliło im lądować na kontrolowanej przez siebie planecie. Wniosek był jasny, jeżeli to oni to nie chcieli zabijać go oficjalnie a jeżeli chcieli zrobić to po “cichu” to właśnie pakował się w sieć. Przemyślmy na spokojnie co mówił zarządca planety. Martwy szef wywiadu. Teraz całe spotkanie wydawało się absurdalne. Ten człowiek nie żył a jednak szefował na Syngii dodatkowo pierwszą jego sugestią był frontalny atak na bazę inkwizycji. ISB? Może? Jeżeli to oni to właśnie wkładał im blaster do ręki by wykonali egzekucję na hucie. Jeżeli złapią El i połączą ją z Vasto to będą mogli już oficjalnie wezwać ISD, które zmiotą z powierzchni ziemi jego, okręt i całą załogę. Dopóki jednak nie wykona ruchu mogli co najwyżej pogwizdać. W końcu jakby wyglądał frontalny atak na jednego z ważniejszych huttów w Qunaalac? Rada musiałaby zareagować i rozpoczęła by się otwarta wojna między kartelami a Imperium a póki co wszystko wskazywało na to, że nikt tej wojny nie chciał. Wszak jeszcze żył. Gdyby zabójcą miał być jego klan to przebywanie pod okiem Imperium było najlepszym co mógłby zrobić. Huttowie nie mordowali siebie nawzajem. Nie oficjalnie. Gdyby inne klany się dowiedziały to Qunaalac przestałby istnieć. Właśnie… inne klany. Nieważne kto by to nie był frontalny atak zakończyłby się wojną klanową. Wciąż żył więc jego rasa ciągle starała się być na zewnątrz zjednoczona. Ktoś spoza grona podejrzanych ale wtedy trzeba było jak najszybciej uciekać. No i ostatnia opcja. Imperium dogadało się z huttami. Takim wypadkiem w ogóle nie trzeba było się przejmować. Jeżeli to prawda to już nie żył. Kalkulacja była prosta. Czas odwołać akcję. Jeszcze nie teraz bo ISB mogło mieć wielu szpiegów. Niech obserwują holo-show. Nazwa planu El obecnie pasowała idealnie. Trzeba było tylko wprowadzić drobne zmiany. Zaczął od wezwania Dopy i Marklona do siebie. Zagrają na nosie, czułkach czy czymkolwiek innym jeszcze nieznanemu wrogowi. Nie chciał wzywać El. Była zbyt nisko w hierarchii i rozmowa z nią byłaby podejrzana. Musi jej kilka rzeczy pokazać i o paru sprawach powiedzieć ale dopiero gdy będą bezpieczni.
Człowiek i Ortolanin wiedzieli, że ich szef nie lubi czekać. Już po kilku minutach drzwi się otworzyły wpuszczając do środka małego, niebieskiego stworka w szarym mundurze i wysokiego człowieka ze złamanym nosem ubranego w czarny mundur oficerski. Dopa jak zwykle mielił rękoma w kieszeniach uzupełniając energię a Marklon zionął drogimi perfumami, które miały zamaskować zapach alkoholu. Obaj ewidentnie byli zdziwieni nagłym wezwaniem, przecież rozkazy zostały wydane. Vasto milczał i tylko spojrzał znacząco na Marklona. Mimo, że takie środki były zbędne ten zgodnie z dobrze odczytanym życzeniem szefa wyciągnął z kieszeni dodatkowy zagłuszacz i go włączył a ochroniarze pokornie odsunęli się w dalsze rejony sali słysząc w interkomach jedynie szum. Teraz gdy miał pewność, że absolutnie nikt poza dwójką oficerów go nie usłyszy przedstawił im swoje przemyślenia.
Gdy zakończył podsumował:
- W związku z tym wszystkim musimy przestać ukrywać się i zacząć działać oficjalnie. Nie mamy powodu by się bać w świetle. Teraz jedynie cień może nam zaszkodzić. Zmiana planów. El niech się przygotowuje. Powiemy jej gdy zacznę działać a rozpocznę rozmowy gdy tylko będziemy pewni, że nie mamy już podsłuchów. -
Vasto wysłuchał ewentualnych pytań i wątpliwości swoich podkomendnych a jeżeli nie rzucili żadnego światła na sprawę i lepszego pomysłu do odchodzącego Marklona rzucił jeszcze:
- Zabierz zabawki Elenie gdy tylko wyruszymy. Nie rób jej krzywdy ale dokładnie sprawdź czy nikt poza nami nie ma możliwości namierzania jej. Te jej sondy są dla nas chwilowo zbyt ryzykowne ukryj je i zabezpiecz tak by nie były dla nas zagrożeniem. Na Nal Hutta im się przyjrzymy bardziej.-
Oficerowie przyjęli rozkazy pokornie. Marklon wyłączył zagłuszacz i wyszedł. Interkomy ochrony znów działały prawidłowo i wrócili na swoje miejsca bliżej hutta. Całe to zamieszanie sprawiło, że Vasto stracił dużo energii, którą teraz musiał uzupełnić. Wcisnął jeden z wielu ukrytych w leżu guzików i do pomieszczenia wjechały droidy umieszczając przed swoim właścicielem stół, nakrywając i co chwilę wnosząc coraz to bardziej wymyślne dania. Posiłek umilał mu zespół Ortolian grających na swoich tradycyjnych instrumentach, które wyglądały jak organy tylko zamiast klawiszy miały otwory, przez które ortolianie wdmuchiwali palcami powietrze powodując dźwięk. Rasa ta była znakomitymi muzykami a do tego pracowali za strawę. Jedyny minus ich muzyki był taki, że co chwilę któryś z muzyków schodził by coś zjeść. W rytm tańczyły również dwie twileanki. Ich stroje nie pozostawiały wiele wyobraźni a kształtne piersi podskakiwały z każdym dźwiękiem razem z wpatrzonymi w nie głowami ochroniarzy. Hutta nigdy nie pociągały samice innych ras jednak jego pobratymcy zawsze mieli wiele samic, które mogli upodlić, bądź ich wolę naginać do własnych potrzeb. Przede wszystkim chodziło o pokazanie swojej władzy i bogactwa a poza tym… tak kazał obyczaj.
Po obfitej kolacji spędzonej w towarzystwie nagich tancerek, muzyki, ochrony i tak naprawdę w samotności męczony myślami hutt zasnął.
Od przedpołudnia należało zacząć działać. Najpierw bezpieczną linią połączył się z Plakotem a gdy bladoniebieski hologram pokazał huttyjskiego kochanka właściciel Czarnej Fortuny zdał pełny raport unikając tylko wzmianek o artefaktach i podejrzeniach wobec Imperium.
Następnie skontaktował się z przedstawicielem Rady Starszych i zdał oficjalny raport prosząc o udzielenie wsparcia, ponieważ jego okręt utknął na Syngii będąc wciąż w ogromnym niebezpieczeństwie.
Na koniec, po odczekaniu około godziny gdy informacje zdążyły się przebić do kogo trzeba i byli już pewni bezpieczeństwa Czarnej Fortuny pod względem sond szpiegowskich poinformował kapitana dowodzącego blokadą, że udało się naprawić okręt, dziękują za gościnę i właśnie odlatują.
Wszystko działo się oficjalnie. Musiał pojawić się w raportach, zostawić ślad po sobie i już nikt nie mógł zabić go nie zostawiając śladu a co za tym idzie gdyby Imperium go zaatakowało huttowie musieliby się zemścić. Tak kazał obyczaj.