Podczas gdy Caleb słuchał raportu Jokera, Nantel został przeniesiony do pokoju medytacyjnego, gdzie chwilowo pozostawiono ciało Nadii. Mai'fach została poinformowana, że jej "ulubiony" pacjent wrócił i ponownie wymaga czułej opieki. Wcześniej ona i pozostali mocowładni na statku próbowali wyjaśnić fenomen, jaki spotkał dziewczynę i co dokładnie było przyczyną jej śmierci. W zależności od tego, jak długo znali Nadię, żałowali jej mniej lub bardziej. Pozostawał jednak fakt tego, co stało się w Mocy i jej przepływie, a nieznane rzeczy, jak to zwykle bywa, budziły niepokój.
Nantel został ułożony na noszach obok ciała Nadii zamkniętego w sterylnej kapsule. Dokładnie w tym momencie pogrążony w apatii i chaotycznych myślach umysł Nantela wyczuł znajomą obecność. Jakby ktoś wołał go zza drugiej strony kurtyny. Wypowiadał słowa kodeksu jedi, słowa dobrze mu znane, jednak teraz nabierające z jakiegoś powodu innego znaczenia. Wraz z ostatnim wersem, zrozumiał, ze to mówi do niego głos Nadii.
Otworzył oczy w chwili, gdy Mai'fach kończyła skan jego organizmu.
- Fizycznie jest mocno poobijany, ale właściwie to zdrowy - zwróciła się do kogoś za nią. - To umysł mu siadł... O, otworzył oczy! Nantel, słyszysz mnie?
Pokiwał głową. Czuł się dziwnie odrętwiały i skołowany. Nie wiedział, ile czasu spędził w tym dziwnym stanie. Po obecnych osobach i znajomej sali zrozumiał, że znalazł się na Lucrehulku. Od razu po obudzeniu wyczuł też coś. Obecność... Nadii? Poczuł się trochę lepiej, a chwilę później jeszcze raz usłyszał jakby z daleka słowa "NIE MA ŚMIERCI, JEST MOC". Po tym obecność zniknęła. I znowu został sam. Spojrzał na kapsułe stojąca obok niego. Wiedział, że ona tam jest. Właśnie się z nim pożegnała...
***
Miał ogromny problem z pozbieraniem się psychicznie. Strata, jakiej doświadczył, nie dawała się wyrazić słowami żadnej mowy. Serce przygniecione było niewyobrażalnym ciężarem bólu, nie wiedziało, jak żyć bez drugiej połówki duszy. Jednocześnie rozum usilnie starał się uporządkować rzeczywistość. Wiedział, że Nadia poświęciła się dla niego, ale też dla wszystkich innych, którym Mirax mogła zagrażać. Obydwoje pisali się na taki los i chcieli poświęcać siebie, by chronić innych. Mieli przecież świadomość, że przy tym ryzyku coś kiedyś któremuś z nich może się stać. A Nantel..., tak samo jak Nadia, razem mieli być przecież przykładem dla innych, nadzieją, jaką dawali dawni jedi. Nie mógł teraz zaprzepaścić tych ich wspólnych marzeń.
Z tych ponurych rozmyślań i walki samego ze sobą, wyrwała go wchodząca właśnie do pomieszczenia mistrzyni Ka'ama.
- Nadia połączyła się z Mocą, by ostatecznie zgładzić Ducha Ciemnej Strony. Przy okazji ratując też ciebie.
Odwrócił głowę w stronę przybyłej właśnie Ka'amy. Od kilku dni ona i Mai'fach wypytywały go dokładnie, co się stało i badały go. Opowiedział im wszystko ze szczegółami. Walkę na statku, wypadek z czerwonym olbrzymem, który swa masą zakłócił lot i odkrytą prawdę, że kolejna kopia Mirax zagnieździła się w niewinnej twi'lekance. A potem wszystko, co pamiętał z ostatniej walki z Duchem z Etros. Obie mocowładne starały się postawić go na nogi.
- Wiem to, mistrzyni. Jednak strata więzi, która nas łączyła, pozostawiła po sobie pustkę, z która sobie nie radzę.
- Fakt, Więź Mocy, która was połączyła, była czymś niezwykłym. Ale Moc to coś więcej i chyba przyszedł czas dla ciebie, byś to zrozumiał. Moc nie ogranicza się do dwóch osób. Czasem przepływa między nimi w sposób szczególny, ale tak naprawdę byliście tylko przypadkowymi jej kanałami. Czy coś, co tworzy wszystko we Wszechświecie, ograniczałoby się dwoma wątłymi ciałami z delikatnej tkanki? Moc nie ma ograniczeń. Nie zna czasu i przestrzeni.
- Co masz na myśli, mistrzyni? Wiem już przecież, że Moc jest energią spajającą wszechświat.
- Nic jeszcze nie wiesz. Uwolnij swój umysł zamiast wpatrywać się w martwe zwłoki swojej ukochanej - słowa były dość ostre, ale swój efekt osiągnęły: Nantel skupił całą uwagę na mistrzyni, a zmartwienia i ból na chwilę zostały zagłuszone.
- Rusz głową. Czy to ciało, które teraz posiadam jest moim? Nie, prawda? To jakim cudem byłam w stanie zmienić ciała? Przecież powinnam umrzeć, gdy moje poprzednie się rozpadało. Moc ma gdzieś takie ograniczenia młodzieńcze. Ale trzeba być tego świadomym. Z twoja Nadią stało się coś niezwykłego. Rzadko kiedy ktoś tak niedoświadczony jest w stanie poprawnie użyć tak wielkiej ilości Jasnej Strony, by usunąć całkowicie mrok. Zwykle wiąże się to własnie z poświęceniem. Gdy tu wracaliście, badaliśmy jej ciało. Nie ulegało rozkładowi. Do czasu aż cię obok niej położyliśmy.
- Miałem wrażenie, że ją słyszę...
- No własnie. Umarło jej ciało, nie ona sama. Musisz to w końcu zrozumieć. Jej duch, choć całkiem nieświadomie, trzymał się jeszcze na miejscu dzięki Jasnej Stronie. Potem się z nią połączył. Tak samo, jak stanie się to kiedyś z nami wszystkimi. Prędzej, czy później. Wokół nas jest Moc. W niej szukaj wszystkich. Ciała są tylko chwilowym naczyniem. Zainteresuj się tym, co Moc reprezentuje, a odnajdziesz w niej swoją utraconą więź z Nadią.
- Mistrzyni, nie do końca rozumiem, co mówisz, ale będę rozważał twe słowa.
- Coś jeszcze?
- To, co mówisz, przypomniało mi o czymś. Razem z Nadią mieliśmy ideały, dla których walczyliśmy, pomagaliśmy i byliśmy razem. Myślę, że nie mogę poddać się w próbie ich realizacji. Może to będzie droga, do tego, co mówisz. Żebym znalazł ta utraconą więź w Mocy.
- Już lepiej. Nie skupiaj się na sobie, tylko na Mocy. W niej jest wszystko i każdy. Swoją drogą, to zadziwiające, jak bardzo podążaliście w jedna tylko stronę.
- To znaczy?
- Nieważne. Starczy tych nauk na teraz. Bierz się do roboty, bo jeszcze prześpisz tą wasza rebelię.
***
Pogrzeb Nadii odbył się następnego dnia. Tak samo, jak reszty poległych podczas walk o więzienny transportowiec. Jedyną różnicą było to, że jej ciało spalono w komorze. Niby taka była tradycja. Osób nie było wiele. Poza nim, Joker ze swoimi ludźmi, Ka'ama, Mai'fach i też Daesha'Rha.
Tuż po wszystkich uroczystościach Nantel spotkał się z Jokerem w hangarze. Obydwaj stali przed polem siłowym wrót, przez które widać było unoszący się w przestrzeni transportowiec, który ofiarnie ich tu dostarczył.
- Przykro mi, że została was już tylko czwórka. Walki na tym statku były strasznie ciężkie.
- Taka jest wojna. My, żołnierze, mamy w niej ginąć. Ale dużo łatwiej przychodzi się z tym pogodzić, gdy wiesz, że ktoś próbuje cie zawsze jednak wyciągnąć z gówna. Nie to co było w Imperium. Naprawdę, za ciebie i za resztę tych ludzi mogę ginąć. A może jak się uda, to z wami tę wojnę wygram. Kto wie... - po krótkiej chwili ciszy, Joker kontynuował. - Właściwie, to mam sprawę. Trec czuje się już znośnie, Traper i Złodziej też też na chodzie, ale jak zauważyłeś jest nas mało. Chciałbym dołączyć do naszej kompanii nowych rekrutów. Na tym statku było dość potencjalnych chętnych. Gadałem już z Telemachusem.
- Joker, nie musisz mnie pytać.
- Muszę... kapitanie. Przeprowadziłeś nas przez niejedno piekło. Ratowałeś przed czymś gorszym od blasterów, czymś, co zagrażało wielu niewinnym. Jak dla mnie, to jesteś moim szefem. Mało jest ludzi, którzy mogą coś w tym świecie zmienić. Ty jesteś jednym z takich. I nie bawisz się w politykę, jak ci co tutaj dowodzą. Lecisz najpierw do najsłabszych. Takich, jak my. Razem z chłopakami postanowiliśmy, że zrobimy twój oddział...
Ja... - Nantel zaniemówił - Nie wiem, co powiedzieć. Joker, to naprawdę mocne. Dziękuję.
- To my dziękujemy, że są jeszcze ludzie tacy, jak ty. To lecę szukać chętnych.
Dowódca nowego "oddziału" już chciał się zbierać, by nie zrobić chwili zbyt rozczulającej, ale Nantel jeszcze go powstrzymał.
- Czekaj. Mam jeszcze w sumie pewien pomysł. Ka'aval mnie zabije, ale co tam. Słuchaj, ten statek, transportowiec, według raportów ma naprawdę mocny szkielet. Nic go nie ruszyły, mimo że inne statki pewnie pękłyby na pół. Myślę, że powinniśmy wyremontować tego złoma. Wezmę część systemów z Shooting Stara, a do załatania dziur to materiał jest. Dużo przeżyliśmy z tym okrętem. Czuję, że już się z nim związaliśmy.
- To... dobry pomysł. Masz rację, że statek przeżył naprawdę sporo. Masz już nową nazwę?
Nantel spojrzał na unoszący się w oddali okręt.
- Horyzont Zdarzeń.