Koncentracja tutaj przychodziła mu swobodnie. Znaki wyryte w kamieniu pomimo prób odczytania stanowiły zagadkę, której nie był w stanie pojąć umysłem. Czuł jednak, że samo miejsce, jakby chciało jego obecności tutaj. Mamrotał pod nosem znane mu dialekty obcych języków, na przekór starając się zrozumieć. Byt, który dostrzegł w Mocy posiadał nikłą obecność, ale również chciał się spotkać. Tak też złożył swoje ciało w medytację.
***
Seledynowa poświata słońca ułożonego między brązowymi chmurami docierała na powierzchnię, słabo oświetlając bujne trawy na obszarze wolnym od wielkich drzew, na wyżynie. Z tej nie było zbyt wiele widać na wszelkim horyzoncie. Gęsta mgła unosiła się a nad nią korony ogromnych drzew strzelisto wyciągających się ku chmurom. Rothescul nie mógł być pewien, czy to była noc czy dzień. Możliwe, że noc tak wyglądała na tym świecie. Widocznie w układzie, albo nieopodal niego była dostatecznie blisko inna gwiazda, która oświetlała planetę nocą. Na tyle silnie, że nie było widać jednak innych gwiazd na niebie.
Głos odległej od trawiastej wyżyny dżungli wciąż milczał. Zwierzęta nie dawały o sobie znać, podobnie jak zza dnia. Spokój i powiew wiatru. Orzeźwiającego wiatru. Zabrak przyjrzał się lisciom traw. Tak to była ta sama trawa, która powszechnie rosła na tej nieznanej planecie. Możliwe, że w medytacji został zaprowadzony tutaj przez napotkany byt. Aby się spotkać? Lub była to kolejna abstrakcyjna projekcja Mocy, jak wtedy podczas medytacji ze starcem, tyle że bardzo przypominająca rzeczywistość.
"Mów, tutaj jesteś bezpieczny, nikt nikogo nie skrzywdzi"
Rothescul poczuł serdeczność i opiekuńczość jaka go otaczała. Byt tutaj występował, był pewien że to jakaś forma życia, albo emanacja czystej Mocy. Był niemalże namacalny, ale jednak niewidoczny.
"Twoje troski pielgrzymie, mogą spocząć. Nie musisz ich dźwigać, nalegam. Pozwól mi ciebie ugościć"