Schody były czyste, przeciwnik miał wgrane profesjonalne algorytmy i doskonale wiedział, że klatka schodowa daje przewagę, ale tylko gdy schodzi się w dół, a nie odwrotnie. Cały oddział sprawnie przemieszczał się w schodami do drzwi umieszczonych na 3 piętrze, Pierce, osłaniał resztę klatki, przed ewentualnymi wrogami z pozostałych pięter.
- Delta do Charlie – wywoływał Covington, Dinga dowódcę drugiej drużyny oraz zespołu C.
- Na razie czysto czekamy na sygnał do wejścia. – meldował szybko
- Charlie na pozycji, wchodzimy po pierwszym sygnale. – odpowiedział krótko skupiony głos.
Po kilkunastu sekundach ciszy rozległ się cichy strzał i oba zespoły ruszyły do przodu. Homer likwidował przeciwników na drugim piętrze, dzięki doskonałym goglom termalnym z łatwością odróżniał uzbrojonych przeciwników. Covington, przed wydaniem rozkazu zdążył jeszcze usłyszeć eksplozję, na dole, Ding zareagował błyskawicznie. Peter wykonał szybki gest ręką i cały zespół skulił się przy ścianie, gdy McTyler detonował ładunek. Jak tylko drzwi stanęły przed nimi otworem Nax oraz Covington wrzucili granaty błyskowe, oraz dymne. Pierwszy wszedł McTyler niemal natychmiast likwidując jednego ze strażników, zaraz za nim był Covington, który nie oglądając się długo, wskazał biegnącemu za nim Naxowi, sprawdzenie małego pomieszczenia po prawej.
Młody, były szturmowiec, zareagował błyskawicznie i wtargnął do pomieszczenia. Dym zdążył już wypełnić pomieszczenie, więc Nax korzystał z gogli, dzięki czemu dwóch napastników nie miało nawet szansy na poprawną odpowiedź. Podobnie wyglądała sytuacja w reszcie pomieszczeń, gdzie zaskoczenie, ciemność i dym były głównymi atutami komandosów, którzy bezlitośnie likwidowali wirtualnych przeciwników. Parter został opanowany, przez Dinga ,równie szybko, co pierwsze piętro. Drużyna Charli, nie interweniowała już dalej, Homer który przygwoździł napastników na 2 piętrze, idealnie odwrócił uwagę od drużyny D, która zjeżdżając po linach do słownie wpadła przez okna, całkowicie zaskakując i szybko eliminując napastników.
Teraz już połączona drużyna ruszyła w stronę skarbca, po użyciu przewidzianego ładunku wybuchowego, pancerne drzwi ustąpiły odsłaniając skarbiec. Po szybkim zabezpieczeniu Ding Wezwał obie maszyny na dach, skąd szybko i bezpiecznie zostali ewakuowani razem z przesyłką.
************************
Deckard przeniosi się z: [Naboo] Operacja Łowca NagródLightStealth wyszedł z hiperprzestrzeni niedaleko Bastionu, co wywołało brak jakiejkolwiek reakcji na pulpitach kontroli powietrznej. „Anioł Nocy” postanowił sprawdzić jak skuteczne jest wyciszenie tej jednostki. Nagle na głównym panelu, aktywowała się kontrolka, komunikacyjna.
-
Już nas wykryli to przecież nie możliwe ? – myślał Jack Nance.
- Jack Nance słucham – powiedział leniwie
- Tu Nix szyfruj komunikację. Oddzwonię – rzucił krótko zdenerwowany głos
- Deckard, chyba mamy kłopoty – powiedział „Anioł”, manipulując przy aparaturze nadawczo-odbiorczej
- Co znowu ? – mruknął zmęczony
- Nix chce nadawana zaszyfrowanej częstotliwości… o właśnie mam ponowne połączenie, przerzucam na głośnik.
- Deckard nie ma czasu na wyjaśnienia, Foreman przekazał mi, że zawaliliście robotę, cytuję: „ten matkojebca nie zabił senatora”, pamiętaj jeśli to bardzo poważne możesz na nas liczyć rozmawiałem o tym z chłopakami. – urwał Nix
Deckard czuł się jakby dostał obuchem, zawiódł, pierwszy raz w historii jego służby zawiódł. Od początku wiedział, że wszystko poszło za gładko, wiedział, że sam Jack nie będzie mógł upilnować Navarra. To była jego wina i nie mógł się z tym pogodzić. Czuł na sobie wzrok jego żołnierzy, któ®zy od początku nie aprobowali jego podejścia na misji, spieprzył podstawową zasadę, dał się ponieść emocjom.
- Kurwa mać! – rzucił w końcu – Tak czy inaczej musze się stawić na powierzchni i zdać raport, może zrozumieją moje położenie. – sam nie wierzył we własne słowa
- Nie ma się co oszukiwać, szefie jesteśmy skończeni, aresztują nas jak tylko dowiedzą się, że wróciliśmy. – rzekł rozsądnie Price
Mike bił się z myślami, nie chciał uciekać jak tchórze, opuszczać ukochanego Imperium… ale nie był też samobójcą, wiedział czym się skończy, za współpracę dezerterem groziła śmierć…
- Nie mogę was o to prosić, wam nic nei grozi to moja i tylko moja wina…
- Decyzja została juz podjęta – rzucił Nix
Deckard spojrzał na resztę, która mimo zaskoczenia i uczucia porażki nie miała ochoty opuszczać „Biesa”, wiedzieli, że nie znajdą się już nigdy w żadnej doborowej jednostce i nie awansują pod barwami Imperium.
- W porządku co robimy ? – spytał zdruzgotany
- Ląduj na poligonie, wysyłam koordynaty, zejdźcie szybko i niezauważalnie, ukradniemy jakiś prom i spróbujemy się wyrwać. – radził Nix
- Robi się – syknął Jack „Anioł Nocy” Nance i spojrzał na drugiego pilota Mike-a "Vipera" Metcalfa, który uśmiechał się szyderczo. Nance zawsze wiedział, że Viper był awanturnikiem, a nie zdyscyplinowanym pilotem, a służba na wyciszonych jednostkach nudziła go, do tego jego wieczne jęczenie o Imperium doprowadzało go do szału.
Po kilku minutach cały stary oddział SSWiM oczekiwał na lądowanie Deckarda, wszyscy byli zdecydowani uciec i porzucić Imperium, wszyscy byli zbyt zaprzyjaźnieni więzami krwi, stali się braćmi i nie zamierzali się rozstawać, nawet za najwyższą cenę.
Po kilku minutach LightStealth wylądował bez wzbudzania alarmu, przy reszcie maszyn, skąd wychodzili komandosi, wracający z zadania…