Yavin 4 jest księżycem gazowego giganta - Yavin, planety w okolicy której dwadzieścia dwa lata temu Luke Skywalker zniszczył pierwszą Gwiazdę Śmierci i zapewnił przetrwanie, a dzięki niemu - ostateczne zwycięstwo, rebeliantom sprzeciwiającym się okrutnym rządom Imperatora.
Teraz, nieco ponad dwa dziesięciolecia po tej wielkiej bitwie, nieopodal planety Yavin, z nadprzestrzeni wyłoniła się połączona flota Imperium Galaktycznego i Zakonu Sithów. Jej trzon stanowił gwiezdny superniszczyciel "Potęga Galaktyki" dowodzony przez admirała Jurisa Lokara. Ten, największy budowany przez Imperium, okręt dysponował pół tysiącem baterii turbolaserów, dwustupięćdziesięcioma wyrzutniami rakiet - po dwieście pocisków każda, tyle samo baterii dział jonowych, zaś na swoim pokładzie mogła przenosić dwanaście eskadr myśliwców, czyli aż sto czterdzieści cztery maszyny. Taka siła ognia potrafiła błyskawicznie rozstrzygnąć bitwę na korzyść imperialnej floty.
"Potędze Galaktyki" towarzyszyły trzy niszczyciele klasy Imperial II, które przy okręcie flagowym wyglądały wyjątkowo marnie - zaledwie 1600 metrów w porównaniu do 19 kilometrów długości superniszczyciela, oraz cztery jednostki klasy lancer przeznaczone do walki z myśliwcami wroga.
Takie siły mogły bez problemu rozprawić się z obrońcami Yavin 4, gdzie znajdowała się Akademia Jedi...
Dwa kalamariańskie krążowniki typu MC80B, wspomagane przez cztery stacje kosmiczne typu Golan II oraz dziesięć eskadr myśliwskich, powinny bez problemu poradzić sobie z większością flot inwazyjnych.
Problem w tym, że ta, jaka właśnie pojawiła się w systemie Yavin nie należała do tej "większości".
Natychmiast po wyjściu z nadprzestrzeni imperialnej floty ogłoszono alarm bojowy i już po pięciu minutach w niebo wzbiły się pierwsze X-Wingi, A-Wingi i B-Wingi, zaś osłony stacji bojowych i krążowników działały pełną mocą. Artylerzyści zajmowali swoje miejsca w przedziałach bojowych, zbierano dane telemetryczne dotyczące sił inwazyjnych, by wprowadzić je do komputerów celowniczych, ale przede wszystkim starano się wezwać pomoc.
-Zagłuszają nas, sir! - krzyknął przerażony oficer komunikacyjny - Nie możemy nawet porozumieć się z innymi okrętami w systemie, a co dopiero z kimś na zewnątrz!
-Proszę cały czas próbować. - odpowiedział komodor Darnan, kalamorianin o łososiowym kolorze skóry - Natychmiast należy wysłać prom na powierzchnię księżyca, by ktoś przekazał Jedi sygnał do ewakuacji. Nie uda nam się długo powstrzymywać nieprzyjaciela...
*****
Nim minęło nieprzyjemne zawirowania w Mocy spowodowane śmiercią kolejnego członka Najwyższej Rady - Mistrza Loona Getza, Aeshi Airhart poczuła kolejne - równie nieprzyjemne. Miała wrażenie, że Ciemna Strona dosłownie ją przytłoczyła uniemożliwiając swobodne oddychanie. Kiedy otrzymała informację o nieprzyjacielskiej flocie, jaka pojawiła się w systemie, zrozumiała że na pokładzie okrętów wojennych znajdują się nie tylko zwykli żołnierze, ale również Sithowie, których zadaniem zapewne było wsparcie oddziałów lądowych mających zdobyć księżyc i Praxeum. Jeszcze nie zdążyła na chłodno przeanalizować sytuacji, gdy pojawił się Mistrz Kevin Arden, opiekun Akademii na Yavinie 4.
-Musimy wszystkich ewakuować. - powiedział - W naszą stronę zmierzają potężne siły Imperium Galaktycznego, a sądząc z oznaczeń, jakie używają niektóre jednostki, część okrętów należy do... - wstrzymał oddech - Zakonu Sithów. Chyba ich nie doceniliśmy, Aeshi...
******
Komodor Darnan zdawał sobie sprawę, że nie ma najmniejszych szans stawić skutecznego oporu siłom nieprzyjaciela, więc wycofał okręty w zasięg rażenia stacji orbitalnych, by nałożyć na siebie pola ostrzału swojej floty i dwóch Golanów II. Pozostałe dwie stacje obronne znajdowały się po drugiej stronie księżyca i nie miały możliwości wzięcia udziału w walce.
Na widok niezliczonej ilości rakiet mknących w jego stronę, głośno przełknął ślinę. O ile strzelcy byli w stanie wyeliminować większość pocisków z pierwszej fali, o tyleo zestrzeleniu kolejnych nie mogło być mowy - po prostu nie mieliby dostatecznie dużo czasu, by namierzyć maleńkie cele.
-Wystrzelić torpedy. - rozkazał
Ilość tych republikańskich wyglądała po prostu śmiesznie w porównaniu do rakiet przeciwnika, ale przynajmniej część z nich detonowała w pobliżu impierialnych głowic niszcząc je zanim dotarły do swoich celów...
*****
W Praxeum trwały gorączkowe przygotowania do ewakuacji i odparcia ataku lądowego. Największy problem polegał na tym, że nie było wystarczająco statków, by pomieścić wszystkich przebywających na Yavin 4...
******
-Stacja Golan zniszczona, sir!
Darnan patrzył jak stacja orbitalna zamienia się w chmurę szczątków, przez którą przemknęły myśliwce TIE Advanced, by za chwilę zewrzeć się w starciu z republikańskimi X-Wingami.
-Obrócić się na sterburtę i skoncentrować całą siłę ognia na dziobie superniszczyciela. - rozkazał - Myśliwce niech wycofają się w zasięg naszych dział, postaramy się je osłaniać, a jeśli imperialne maszyny polecą za nimi, może nieprzyjacielscy artylerzyści nieco zmniejszą intensywność ostrzału w obawie o zniszczenie własnych jednostek.
-Aye, aye, sir! - zakrzyknął pierwszy oficer i zajął się przekazywaniem rozkazów
Nagle "Chlubą Yavin" wstrząsnęła seria trafień nieprzyjacielskich baterii turbolaserowych, zaś cała załoga mostka musiała się podeprzeć o ściany, konsolety czy fotele, by nie upaść na ziemię. Rozległy się alarmy, ale jak na razie osłony energetyczne okrętu, wspomagane zapasowymi generatorami, radziły sobie w powstrzymaniem nieprzyjacielskiego ostrzału.
-Zarejestrowaliśmy imperialne promy desantowe zmierzające w kierunku powierzchni księżyca, sir!
-Wszystkie działa, ogień na promy!
-Są poza naszym zasięgiem, sir. - poinformował pierwszy oficer
-W takim razie niech Moc będzie z naszymi przyjaciółmi na dole...
*****
Imperialne promy desantowe w towarzystwie barek do przewożenia ciężkiego sprzętu wylądowały niedaleko Praxeum Jedi. W Akademii nie było sprzętu zdolnego oprzeć się jednoczesnemu atakowi kilkuset szturmowców wspieranych przez maszyny kroczące i, co gorsza, Sithów.
Żołnierze w równych, białych zbrojach szeroką ławą ruszyli w kierunku zabudowań Akademii. Na ich drodze czekały jedynie stacjonarne działa przeciwpiechotne i przeciwpancerne, a także garstka żołnierzy. Jedi pozostali w Praxeum, by osłaniać odwrót i chronić dzieci.
*****
-"Szpon Isalamira" zniszczony! - z ulgą w głosie zameldował pierwszy oficer - Dokonały tego turbolasery ocalałego Golana.
-Imperiale II są, niestety, naszym najmniejszym zmartwieniem. - odparł przygnębiony komodor - Jakie postępy ewakuacji?
-Jeszcze nie wystartował żaden prom z powierzchni księżyca, sir. Jedi proszą o przysłanie dodatkowych statków, ponieważ nie mają ich wystarczająco dużo, by zapewnić miejsce wszystkim na ziemi.
-Obawiam się, że jeśli dojdzie do starcia lądowego, ograniczona ilość miejsc nie będzie problemem... - westchnął - Wysłać na dół promy oraz wszystkich marines, jakich mamy na pokładach...
*****
Dotarcie do zabudowań Praxeum nie zajęło szturmowcom wiele czasu. Już po kilkunastu minutach od wylądowania, pierwsze oddziały prowadzone przez Sithów, wkroczyły na teren Akademii. Bez znajomości terenu, w korytarzach, gdzie Jedi czuli się jak w domu, śmiertelność wśród nich zaczęła gwałtownie rosnąć, ale nie było wątpliwości, że agresorzy wygrają tą bitwę, choćby dzięki przewadze liczebnej...
Aeshi oraz kilkoro innych Rycerzy rozdało Adeptom miecze świetlne, żeby ci mogli się bronić, choć wszyscy mieli nadzieję, że nie dojdzie do takiej sytuacji. Airhart pominęła Emmę, gdyż ta miała już swój miecz.
-Vuul, nie wiem jak radzisz sobie z mieczem świetlnym, ale w razie zagrożenia najpierw używaj swojej kuszy. - poradziła mu - Z nią na pewno radzisz sobie doskonale...
Tom Stark nerwowo ściskał rękojeść miecza świetlnego, ale starał się sprawiać wrażenie idealnie spokojnego. W myślach wciąż powtarzał słowa Kodeksu Jedi, by oczyścić swój umysł ze zbędnych emocji, ale strach i poczucie niepewności jutra brały górę nad chłopakiem.
Nagle mur otaczający Akademię został wysadzony w powietrze na całej długości przylegającej do lądowiska, gdzie zbierali się adepci przed ewakuacją. Przez opadający pył i deszcz gruzu, posypały się czerwone błyskawice blasterowych strzałów. Aeshi i pozostali Rycerze oraz Mistrzowie, momentalnie włączyli swoje miecze świetlne, by odbijać wiązki zjonizowanej energii w kierunku strzelców.
Chwilę potem w powstałym wyłomie pojawiły się białe pancerze szturmowców zalewających lądowisko laserowym ogniem. W ich stronę pomknęli Jedi, zostawiając dzieci z tyłu.
-To nasz dzień... - mruknął Tom i pobiegł za dorosłymi w wir walki...