Lean poczuła się wyjątkowo paskudnie, gdy Harvos kazał jej zostać na statku i sam ruszył wypełnić zlecone mu przez Radę zadanie. Miała nadzieję, że wreszcie uda jej się przeżyć jakąś niebezpieczną przygodę... albo chociaż samą przygodę, bez tego przymiotnika "niebezpieczna", lecz wygląda na to, że znów nuda weźmie górę. Dziewczyna zaczęła rozglądać się po statku szukając czegoś, co mogłoby dać jej zajęcie do czasu powrotu "blaszaka", jak go zaczęła ze złości nazywać w myślach, ale na wyposażenie składały się jedynie wyjątkowo praktyczne rzeczy, zaś holo, jakie były na pokładzie, widziała już setki razy. Z marsową miną wróciła do kokpitu i opadła na fotel pilota na głos przeklinając swoje nudne życie.
W końcu sięgnęła po swój przenośny komputer i podłączyła go do komputera pokładowego, a następnie poprzez zwykły system komunikacji z kosmoportem, włamała do sieci Dreshdae. Przeglądanie zawartości prywatnych komputerów już dawno ją znudziło, więc przejrzała dostępne możliwości. System uzdatniania i dystrybucji wody wyglądał zachęcająco, ale ta planeta była zbyt nieprzyjazna, by jeszcze utrudniać życie jej mieszkańcom poprzez odcinanie ich podstawowych udogodnień, więc jedynie sprawdziła poziom zabezpieczeń, który okazał się zatrważająco niski, a następnie się wylogowała.
Następne pół godziny bawiła się systemem kosmoportu, gdzie pozmieniała docelowe stanowiska dla towarów, jakie miały być dostarczone ich nabywcom. Wyobrażała sobie miny handlowców, gdy zamiast skrzyni Shyracków dostaną sto ton nikomu niepotrzebnego złomu, ale nadal nie poprawiło to jej humoru. Potem włamała się do systemu służb porządkowych i usunęła zarządzenie wypłacenia premii na konta bankowe szefów, co znów dało jej do myślenia, że fajnie byłoby obejrzeć ich miny. Wtedy wpadła na to, by podłączyć się do systemu monitoringu, który, o dziwo, był całkiem rozbudowany w Dreshdae. Widocznie władze lubiły mieć pełną kontrolę nad mieszkańcami.
Przeglądała ujęcia z poszczególnych kamer, ale nic nie przykuło jej uwagi na dłużej jak kilkanaście sekund - dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że szuka takiego, na którym widać byłoby "blaszaka".
Gdy wreszcie go znalazła, skamieniała. Choć rozdzielczość nie należała do powalających, nie miała wątpliwości, że widzi Harvosa w towarzystwie jakiś ludzi. Mężczyzna naprzeciwko trzymał w ręce miecz świetlny, a jego twarz nie zdradzała przyjaznych zamiarów. Chwilę później droid zapalił swoje ostrza i stało się oczywiste, że zaraz dojdzie do walki. Nie myśląc wiele, Lean zaczęła uruchamiać silniki zapamiętując jednocześnie miejsce, z którego przekazywany był obraz...
Uliczki były ciasne, a kontroler lotu groził jej zestrzeleniem statku jeśli natychmiast nie zacznie słuchać jego poleceń, ale starała się tym wszystkim nie przejmować, gdy leciała nad budynkami do miejsca, gdzie teraz był Harvos. Miała złe przeczucia, ale starała się nie ulegać panice, by dolecieć na miejsce w jednym kawałku - inaczej byłaby zupełnie nieprzydatna.
Kiedy wreszcie dostrzegła miejsce, które obserwowała na ekranie komputera zobaczyła, że sytuacja nieco się zmieniła - teraz nieznajomy mężczyzna kierował czubek swojego miecza w pierś Harvosa, a ten wyłączył swoje niebieskie ostrza. Jeden rzut oka wystarczył, by zrozumieć dlaczego - jakaś kobieta trzymała wibroostrze niebezpiecznie blisko gardła drugiej.
Lean działała jak w transie. Wznosząc wielką chmurę pyłu nadleciała nad głowy zgromadzonych przed kantyną "Pod zabójczym szeptem" i jednocześnie otworzyła trap. Niestety nie mogła tu wylądować, nie chciała też używać działek pokładowych, ale miała nadzieję, że Harvos da sobie radę.
Miała nadzieję, bo nic nie widziała przez ten cholerny piach, który wzbiły w powietrze jej repulsory...
PS. Kiepsko, kiepsko, wiem, ale zupełnie nie mam pojęcia jak dziewczyna, która jedyne, co umie dobrze to włamywać się do komputerów, ma uratować taką sytuację...