-Dobrze wiedzieć, że tak podchodzisz to sprawy. - twarz Yves nieco pojaśniała - Z "czymś mocniejszym" może być problem, bo na terenie bazy nie możemy spożywać alkoholu, ale nie ma rzeczy niemożliwych. Nieco procentów się przyda wszystkim w eskadrze, więc, choć będzie nas to kosztowało nieco zachodu, może się opłacić...
Nie mówiąc nic więcej skinęła na Ester, by poszła za nią, a następnie obie skierowały się do gęsto postawionych baraków dla techników floty. Niedaleko stąd były hangary dla myśliwców, w tym X-Wingów Eskadry Piorunów, o czym Cinn nie omieszkała wspomnieć nowej znajomej, podobnie jak o tym, że zapewne w najbliższym czasie będzie musiała "przestawić" swoją maszynę z miejsca, gdzie ją posadziła. Minęły otwarte, potężne wrota, przez które widać było tęponose myśliwce używane przez pilotów Nowej Republiki, a Yves odruchowo się skrzywiła, gdy zobaczyła jak niewiele zostało tych w barwach Eskadry Piorunów.
Niedługo się to zmieni, pomyślała i odegnała od siebie wspomnienia spadającego na ziemię B-Winga Petera czy eksplodującego X-Skrzydłowca Briana. Stanęły przed drzwiami do niewielkiego, trzyosobowego baraku, którego konstrukcja była nieco inna niż pozostałych - nie było wątpliwości, iż jego właściciele postanowili zbudować sobie "mieszkanko" na własną rękę, nie korzystając z gotowych przysłanych przez Flotę. Yves zapukała zdecydowanie, a gdy odpowiedziało jej głośne "wejść", otworzyła drzwi.
-Oooo! Panie przyszły w odwiedziny!
Leżący na koi zabrak momentalnie się ożywił i zmienił pozycję z horyzontalnej na siedzącą, szybkim ruchem sięgając do wyłącznika projektora holo - trzydziestocentymetrowa, roznegliżowana tancerka z Ryloth zniknęła, a muzyka towarzysząca nagraniu ucichła.
-Podejrzewam, że nie przyszłyście tutaj, by dotrzymać towarzystwa mechanikowi, więc może od razu przejdźmy do rzeczy...
-Potrzebujemy czegoś mocniejszego niż sok z jumy. - bez zbędnych wstępów zaczęła Yves - Najlepiej w ilości wystarczającej dla całej eskadry. - zabrak zagwizdał przeciągle
-Niezłe zamówienie. Jak zamierzacie mi zapłacić?
-Mamy pieniądze, nie martw się.
-Nie o tym myślałem... - mężczyzna dokładniej zaczął się przyglądać obu kobietom - Pieniądze w bazie, gdzie nic nie można kupić nie mają wielkiej wartości.
-Nawet o tym nie myśl, Fargo. - twarda nuta w głosie Yves przypominała o jej mandaloriańskich korzeniach - Podaj cenę, którą będziemy mogły zaakceptować.
-Widzicie, nie mamy obecnie wielu zajęć, więc strasznie się tu nudzę, a te holonagrania, które mam znam już na pamięć i już niespecjalnie mnie zajmują. Jeśli załatwicie mi jakieś nowe, im bardziej pikantne, tym lepiej, to pogadamy na temat alkoholu.
-Jasne... - westchnęła Yves - Lepiej już szykuj paczkę dla nas, kolego...
Kiedy opuściły barak mechaników Yves westchnęła z ulgą - dobrze, że był tylko Fargo, a nie cała trójka. W gruncie rzeczy byli niegroźni, ale ich lubieżne uśmiechy i dwuznaczne propozycje nigdy nie wpływały na nią zbyt pozytywnie. O ile Kavis Sega był zabawny, a jego zaloty były bardziej żartem lub swobodnym flirtowaniem, o tyle nie miała wątpliwości, że Fargo naprawdę miał nadzieję na nieco przyjemności w zamian za butelkę koreliańskiej whiskey...
-Niektórzy mężczyźni są gorsi od hutta. - Yves przewróciła oczami - Skąd niby mamy wziąć holonagrania z roznegliżowanymi tancerkami? - myślała na głos...
Skoro tak dobrze Ci idzie pisanie, myślę, że możesz zaprezentować nieco, mile widzianej, inwencji i rozwiązać ten problem W końcu nikt tutaj nie każe pisać wg scenariusza Mistrza Gry *****
Lean miała wrażenie, że zaraz wypluje płuca. Oparła się o ścianę najbliższego baraku obiema rękami i zwiesiła głowę między nimi próbując złapać oddech i pozbyć się tych czarnych plam sprzed oczu. Zakaszlała głośno żałując jednocześnie, że nigdy nie przyszło jej do głowy, by zamiast samej diety zastosować również nieco ćwiczeń i gorąco przyrzekając sobie, że gdy tylko wrócą do Świątyni Jedi, poszuka czegoś takiego, jak siłownia...
Nieco ochłonąwszy przywarła plecami do ściany i usiadła na ziemi pozwalając zmęczonym mięśniom nieco odpocząć. Wiedząc, że nie nadaje się do tego, by pomóc Harvosowi w pościgu, postanowiła jednak do czegoś się przydać i wyjęła swój przenośny komputer. Jej palce, zapewne najbardziej wytrenowana część ciała młodej twi'lekanki, zatańczyły na klawiaturze i już kilka sekund później przed oczami miała listę akredytowanych przez wojsko dziennikarzy, którzy mieli wstęp na teren tymczasowej bazy na Taris. Zdziwiło ją, że było ich tak dużo, lecz nie zastanawiała się dłużej nad podejściem armii do prasy, bo rozpoznała twarz "nielegalnego kamerzysty". Wierząc w notatkę pod jego nazwiskiem, pracował dla Coruscant Holo News.
Lean, zapominając o otaczającym ją świecie i nieznośnym bólu w boku, zabrała się za dokładne sprawdzanie dziennikarza. Coś jej mówiło, że powinna mu się przyjrzeć bliżej...
W czasie, gdy Lean Essaj z trudem łapała oddech, uciekający mężczyzna wydawał się mieć doskonałą kondycję i wyjątkowo wytrzymały organizm. Na jego czole nie pojawiła się nawet kropla potu, choć biegł już dłuższy czas uciekając za droidem. Na jego nieszczęście, coraz więcej żołnierzy oglądało się za nim, a niektórzy zaczynali nawet rozważać czy nie powinni go zatrzymać i sprawdzić o co chodzi. Na razie jednak, zwykła ludzka obojętność, brała górę...
Nagle zobaczył to, czego podświadomie szukał - magazyny, gdzie trzymano materiały budowlane, żywność, amunicję, mundury i wszystko inne, czegoś żołnierz może potrzebować. Co prawda przed drzwiami stał znudzony republikański strażnik, ale uciekinier wiedział, że jest jeszcze jedna droga do środka. Nie zastanawiając się wiele, przebiegł wzdłuż bocznej ściany drugiego z magazynów aż dotarł do drabiny prowadzącej na dach. Szybko wdrapał się na górę, a następnie pobiegł do jednego z wielkich wylotów klimatyzacji, gdzie zapomniano zamontować kratki. Wskoczył do środka, po drodze zdejmując, ściśle przylegającą do skóry, maskę imitującą twarz człowieka, którym nigdy nie był i którego nigdy nawet nie widział...
Był bezpieczny.
Na razie...