Leo był zadowolony z towarzystwa i perspektywy wyprawy na Ryloth. Bardzo szybko zajął się nawigacją, gdy Dono rozpakowywał swoje rzeczy. Planował zapytać, co takiego starszy człowiek wziął ze sobą, lecz w końcu wypadło mu to z głowy.
- Ten statek to "Pazur". Latam nim od kilku lat, jeszcze niedawno podróżowałem z bratem - opowiadał kompanowi drapiąc się po policzku - niestety, mój brat zachorował i nie wytrzymałby podróży kosmicznej. Dlatego teraz statek jest moją własnością i latam sam.
- Właściwie, to nigdy nie latałem innym statkiem - uśmiechnął się lekko szczerząc kły - nigdy o tym wcześniej nie pomyślałem, ale odkąd opuściłem Cathar na jego pokładzie, zawsze podróżowałem tutaj.
Pogładził elastyczne obicie fotela pilota, jakby był bardzo przywiązany do tego siedzenia. Dono nie był w stanie tego wyczuć, lecz Leo czuł wszędzie w tej kabinie swój zapach. Wyczulone zmysły pozwalały mu dostrzegać takie subtelne wonie. Czuł też swojego brata, nadal. Poczuł ukłucie żalu.
- Jednak, nie musimy siedzieć w kabinie pilota, możemy się zastanowić i porozmawiać dokładnie o tym, co będziemy robić na powierzchni.
Starszy człowiek pokręcił głową.
- Wszystko wyjaśnię Ci na miejscu, pokażę mapę i zdecydujemy co dalej. Myślę, że teraz dobrze by było odpocząć i trochę przygotować. Na przykład sprawdzić, czy ostatnimi czasy nie pojawiło się na planecie coś, co mogło by nam grozić - swój wywód skwitował pojedynczym kaszlnięciem.
Usiedli na spokojnie w kajucie i Leo wyciągnął swoją podróżną torbę, z której wydobył swój cyfronotes. Dono cicho gwizdnął, a właściwie świsnął przez usta, nie będąc w stanie wydobyć lepszego dźwięku przez stare, suche usta.
- Niezłe cacko... Musiałeś dużo za nie zapłacić.
Leo mruknął zadowolony.
- To prawda, wydałem dużą część tego, co zarobiłem podróżując z bratem. Dodatkowo, wyposażyłem w wiele dodatków - zaczął pokazywać wszystkie nowoczesne ulepszenia, które nabył wraz z cyfronotesem - tutaj jest dodatkowe port na karty danych, zapasowa bateria jonowa, na wszelki wypadek. A gdyby nawet jakimś przypadkiem oberwał wiązką elektromagnetyczną, to mam... - zawahał się i skrzywił z niesmakiem i cicho warknął - miałem, zanim mi ktoś ukradł dodatkowy zasilacz na ogniwa fotowoltaiczne. Będę musiał kupić nowy. Stara technologia, ale pożyteczna...
Jank słuchał jak z wielką pasją Cathar opowiada o tych wszystkich, niemalże nieistotnych rzeczach. Widział, jaką radość sprawia mu opowiadanie o małych, technologicznych ciekawostkach. To nie było przechwalanie się, jakiego wspaniałego cyfronotesu to on nie ma. Nie, to była czysta fascynacja możliwościami techniki. Takie uczucia można osiagnąć tylko pochodząc z planet zacofanych technologicznie... takich jak Cathar.
Uwagę starszego człowieka zwróciły jednak wysypujące się z torby karty danych. Każda miała na wierzchu wyryty pojedynczy symbol. Wziął jedną z nich do ręki i delikatnie przesunął palcem po zagłębieniu, ewidentnie zrobionym pazurem.
- Na każdej karcie wyryłem jedną literę z mojego języka - powiedział Leo, przyglądając się Dono, oglądającemu jego karty - dzięki temu łatwiej mi znaleźć to, czego szukam. Czasem nawet jestem w stanie palcami wyczuć jaką kartę mam w ręku... Przydaje się, nawet bardzo.
Starszy człowiek zakaszlał.
- Sortujesz karty według alfabetu? To musi być... czasochłonne - powiedział bardzo sceptycznym tonem, podnosząc brew.
Twarz Leo rozjaśniła się w paskudnej karykaturze uśmiechu, najbliższą faktycznemu uśmiechowi, jaką potrafił przybrać.
- Mam na to czas, chociażby podczas podróży. A potem bardzo się to przydaje!
Jank z zaciekawieniem włożył kartę do czytnika, przeglądając posortowane wpisy.
- Ciekawe, zaiste, ciekawe...
Mężczyzna zamyślił się i zasępił.
- Jesteś niezwykle fascynującą i inteligentną istotą, Leo... Ale myślę, że jesteś trochę nazbyt naiwny. Brakuje Ci obycia, jeśli wiesz, o co mi chodzi.
Cathar podniósł brew w niemym sygnale pytania. Dono westchnął i zaniósł się charkotliwym kaszlem.
- Mógłbym być jakimś mordercą, lub piratem. Chcieć zabić Cię i ukraść statek. Mógłbym też być przemytnikiem, który wykorzystuje Twój statek, aby przewieźć cenny ładunek na Ryloth... a Ty po prostu wpuściłeś mnie na statek, zaufałeś mi. Tak łatwo.
Niezręczna cisza zapadła pomiędzy dwoma podróżnikami. Mężczyzna spuścił głowę spoglądając poważnie na Resharra. Ten natomiast wydawał się patrzeć gdzieś w dal, zastanawiać się nad słowami Dono Janka, podróżnika, który bardzo łatwo namówił go na niebezpieczną wyprawę. Gdy milczenie zdawało się tak bardzo zagęszczać atmosferę, Leo nagle głośno zacharczał, donośnie i ciągle. Tylko przymrużone oczy Cathara zdradziły, nie na żarty przestraszonemu groźnym dźwiękiem starszemu człowiekowi, że tak na prawdę, on tylko się śmieje.
- Masz rację! - warknął radośnie Leo - faktycznie mógłbyś być każdym! Wyszedłem na kompletnego początkującego, naiwnego kociaka, który zaufał pierwszemu doświadczonemu podróżnikowi, którego spotkał.
Radosne wyznanie rozluźniło Dono, a jego kąciki ust uniosły się w delikatnym uśmiechu. Nagle jego towarzysz błyskawicznie spoważniał i wychrypiał z wyraźnym akcentem:
- Ale ja też mógłbym być każdym. Łowcą, gotowym, aby zwabić cel na postawę naiwnego młokosa, po to, żeby celnie uderzyć kiedy nadejdzie pora. Mógłbym być też agentem łowców niewolników... - pochylił się wpatrując pomarańczowymi ślepiami prosto w oczy starca - chyba, że jako hipotetyczny przemytnik zrobiłbyś wcześniej... jakieś badanie o mnie...?
Napięcie wzrosło i Dono odwrócił wzrok, nerwowo szukając kątem oka karty danych z literą "D". Jednak, wszystkie symbole były mu obce. W końcu, Leo rozluźnił się i powróciło jego podekscytowane spojrzenie.
- Nie martw się, nic Ci nie grozi - znów posłał paskudną namiastkę uśmiechu - ojciec powiedział mi kiedyś, że powinienem czuć dumę, że nie jestem jednym z zimnych sukinsynów, jakich pełno w galaktyce.
Urwał, zapatrując się w niewidoczny punkt w przestrzeni.
- I jestem.
Atmosfera rozluźniła się trochę i do końca podróży nie pojawiły się żadne przejawy wrogości. Leo i Dono wspólnie ustalili najlepsze miejsce na lądowania, oszacowali szanse na złe warunki pogodowe i krótko porozmawiali o rzeczach, z których słynie Ryloth. Jednak Cathara najbardziej interesowała legenda, którą miał nadzieję, że starszy kompan wyjawi już niedługo.
Mam prośbę, abyś pisał swoje uwagi, żebym mógł coraz lepiej pisać i nie popełniać błędów. Użyłem kursywy w tekście, żeby uwidocznić dialogi, bo się zlewało.